Dokumentacja nie pozostawia wątpliwości
W decyzji uwzględniono najważniejsze informacje, które zdaniem wójta i zgodnie z obowiązującą w takich przypadkach procedurą, przemawiającą za tym, aby umożliwić inwestorowi, czyli spółce AGROCAL, budowę instalacji. Wójt stwierdził mianowicie, że lokalizacja inwestycji zgoda jest ze studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy Białopole. Innymi słowy – wiadomo, że inwestor wybuduje instalację tam, gdzie istotnie może i nie złamie przy tym prawa.
Wiadomo również, że instalacja, która będzie przetwarzała na granulat nawozowy osady ściekowe z lokalnej oczyszczalni, powstanie na działce liczącej nieco ponad 18 ha, ale sam zakład zajmie jedynie ok. 2,5 ha. W kolejnych punktach dokumentu wspomniano również o tym, że cała linia technologiczna, poczynając od miejsca, gdzie składowany będzie surowy osad, zostanie umieszczona w zamkniętej hali. To również niezwykle ważna informacja, ponieważ najwięcej wątpliwości mieszkańcy zgłaszali właśnie w odniesieniu do sposobu zorganizowania produkcji. Nie chcieli, aby przywożony do zakładu materiał osadowy był składowany na na otwartym placu, ale od razu na zamkniętej hali.
Te same zasady będą dotyczyły gotowego nawozu, który będzie składowany w zamkniętych pomieszczeniach na pryzmach (luzem) lub bezpośrednio w workach typu Big-Bag. W dokumentacji zaznaczono również, że inwestor uzyskał istotne pozwolenia od Wód Polskich, Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska oraz Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
- Chciałbym podkreślić, że wszystkie wątpliwości i uwagi mieszkańców, jakie zgłaszali nam w procesie konsultacyjnym, zostały uwzględnione, a większość z nich dotyczyła właśnie sposobu składowania osadu oraz docelowego produktu. Inwestor zapewnił nas, że cała produkcja zostanie zorganizowana w taki sposób, aby maksymalnie wyeliminować ryzyko przedostawania się uciążliwych zapachów na zewnątrz – wyjaśnia wójt Maruszewski.
Włodarz gminy dodaje, że przeprowadzał również szczegółowe konsultacje z zewnętrzną, niezależną firmą, która zajmuje się systemami wentylacyjnymi. Specjaliści w tej dziedzinie stwierdzili, że jeśli istotnie cała linia zostanie zaprojektowana i wybudowana tak, jak deklaruje to inwestor, to cały proces nie powinien nastręczać żadnych dodatkowych problemów. Zalecili, że jeśli istotnie za zewnątrz wydobywałyby się, mimo wszystko, jakieś nieprzyjemne zapachy, to można zastosować, opcjonalnie, dodatkowe filtry węglowe.
Mieszkańcy nie dowierzają zapewnieniom
Tego optymizmu nie podzielają jednak do końca mieszkańcy, którzy, mimo zapewnień, wciąż pozostają przy swoim zdaniu i twardo sprzeciwiają się powstaniu instalacji. Nie wiadomo jednak do końca, jak liczna jest grupa oponentów. Strona protestująca twierdzi, że udało się jej zebrać ponad połowę podpisów mieszkańców miejscowości, ok. 130 podpisów, natomiast wójt Hanryk Maruszewski uważa, że ta grupa nie jest w istocie tak liczna.
- Według naszej wiedzy (grupy, która zajmowała się zbieraniem podpisów - przyp. red) przeciwko powstaniu instalacji opowiedziała się ponad połowa mieszkańców. I obiecano nam, że jeśli faktycznie uda nam się zebrać poparcie ponad połowy mieszkańców, to decyzja wójta będzie na „nie” - relacjonuje pan Krzysztof, przedstawiciel grupy, która sprzeciwia się powstaniu zakładu.
I dodaje, że, jego zdaniem, życie w miejscowości stanie się uciążliwe.
- Nasze nieruchomości stracą na wartości, ponieważ nikt nie będzie miał ochoty kupić działki czy budynku w miejscu, gdzie wciąż śmierdzi – twierdzi pan Krzysztof, który nie akceptuje planów inwestora.
"Nie bójmy się nieznanego"
Innego zdania jest wójt Henryk Maruszewski.
- Radni także odwiedzali mieszkańców i pytali ich o opinię w sprawie inwestycji. I wiemy, że w istocie mieszkańcy popierają tę inicjatywę, a ich domniemany sprzeciw opiera się bardziej na strachu, niż merytorycznych przesłankach. Poza tym, o czym już wspominałem, przeanalizowaliśmy gruntownie wszystkie złożone do nas uwagi mieszkańców, odnieśliśmy się do nich, zostały włączone do dokumentacji, a sam inwestor obiecał zrealizować wszystkie zalecenia – wyjaśnia wójt Maruszewski.
Wójt ma świadomość tego, że „nie da się zadowolić wszystkich” i każda decyzja postrzegana byłaby jako „zła”.
- Proszę też nie zapominać o tym, że powstanie tego zakładu przyniesie naszej gminie istotne korzyści. Dodatkowe środki budżetowe, ponad 2 mln rocznie, miejsca pracy, tanie, ekologiczne nawozy. Tego nie można nie zauważyć i zestawiać z uczuciem strachu przed nieznanym. Ten strach nie zawsze jest uzasadniony – podsumowuje aktualny wątek dyskusji wokół fabryki włodarz gminy.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze