Sygnalizując potrzebę zwołania posiedzenia, Polacy powołali się na artykuł 7. umowy, który stanowi, że przedstawiciele państw członkowski UE mogą uczestniczyć w podobnych spotkaniach w charakterze obserwatorów, otrzymując prawo wypowiedzi jedynie w wyjątkowych sytuacjach. Strona polska zgłosiła więc taką potrzebę i prośba ta została uwzględniona.
Nasze państwo reprezentował sekretarz stanu w ministerstwie infrastruktury Arkadiusz Marchewka. W swoim wystąpieniu po raz kolejny podkreślił, że polski rząd wciąż jest przekonany o tym, że należy wspierać Ukrainę w jej wysiłku wojennym, ale przy jednoczesnej, wnikliwej analizie skutków, jakie niosą ze sobą obecne regulacje.
- Wojenna umowa pomiędzy Unią Europejską a Ukrainą obowiązuje już blisko 1,5 roku. Nasze doświadczenia z tego czasu nie są niestety najlepsze. Funkcjonowanie umowy zaburzyło równowagę na rynku transportowym, jaki funkcjonuje pomiędzy Polską a Ukrainą. Polscy przewoźnicy nie mogą sprostać konkurencji i są wypierani z rynku przez przewoźników ukraińskich, mających kilkukrotnie niższe koszty prowadzenia działalności. Ukraiński system e-kolejki nie działa w sposób prawidłowy i spowodował znaczące wydłużenie czasu powrotu pojazdów ciężarowych z Ukrainy do UE – argumentował podczas spotkania wiceminister Marchewka.
Strona polska zaapelowała więc o to, aby raz jeszcze przeanalizować skutki liberalizacji zasad, jakie panowały do tej pory w branży transportowej w Europie Środkowej i wprowadzenie rozwiązań, które mogłyby ochronić rynek transportowy członków wspólnoty. Według strony Polskiej umowa pomiędzy UE a Ukrainą powinna zostać zaktualizowana i anektowana.
Dlaczego (wciąż) nie możemy porozumieć się ze stroną ukraińską? Rafał Mekler, jeden z organizatorów akcji protestacyjnych na przejściu granicznym Dorohusk-Jagodzin i przedsiębiorca transportowy mówi o tym, że rozmowy na temat aktualnej sytuacji toczyły się do tej pory, czyli przełomu 2023 i 2024 roku, wielokrotnie i w różnych formatach.
- Polskie postulaty, czyli przywrócenie systemu zezwoleń na wjazd oraz likwidacji e-kolejki po stronie ukraińskiej, nie znajdują zrozumienia z ich strony. W kwestii zezwoleń nie ma absolutnie mowy o przywróceniu systemu, w kwestii kolejek dostaliśmy rozwiązania zastępcze, które, de factom problemu nie rozwiązały, bo nadal są to rozwiązania w ramach e-chergi (ekolejki). W ramach kompromisu zaproponowaliśmy wprowadzenie przejścia w Dołhobyczowie tylko dla przewoźników z terenu UE. Niestety - pomimo wcześniejszych deklaracji strony ukraińskiej, to to lokalne, niewielkie przejście jest wciąż obciążone pełnym przepływem pojazdów, większości ukraińskich – twierdzi Mekler.
Dodaje też, że wokół zezwoleń zrodziło się wiele napięć i do tej pory niestety nie udało się ich rozwiązać. Ukraina ma wciąż odsyłać polskich kierowców do instytucji unijnych, a urzędnicy w Brukseli powołują się na te same argumenty, co strona ukraińska.
- Od wielu miesięcy ukraińska dyplomacja funkcjonuje w oparciu o zasady takie jak na wojnie. Nie ma miejsca na kompromis. Istnieje tyko zwycięstwo i porażka. Wygrywa ten, kto wytrzyma więcej i dłużej. Proszę sobie przypomnieć. Kolejka do Dorohuska sięgała w pewnym momencie do Świdnika (blisko 70 km), a w tym samym czasie strona ukraińska zadeklarowała jedynie drobne korekty w ramach e-kolejki. Należy pamiętać też o tym, że Ukraina zawiązuje sojusze na polu transportu (Litwa, Szwecja, Rumunia), kieruje ostrze propagandy przeciwko protestowi, a obliczone jest ono na zyskanie przychylności polskiej opinii publicznej (próby upolitycznienia protestu, insynuacje o rosyjskim kapitale jako inspiracji). Wszystko po to, aby zdyskredytować nas i zasiać wątpliwości na temat sensu strajku – twierdzi Mekler.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze