- Znak nakazu skrętu w prawo jest doskonale widoczny, ale niektórych kierowców to wcale nie obchodzi - informuje nas pan Łukasz. - Jeżdżą na pamięć i blokują przejazd. Przecież nawet na zdrowy rozum, szybciej jest skręcić w prawo, objechać rondo i jechać w górę Lubelską albo skręcić w Dreszera.
To skrzyżowanie jest jednym z najbardziej korkujących się miejsc w mieście podczas godzin szczytu. Pomysły zmiany organizacji ruchu pojawiały się jeszcze w lecie zeszłego roku. Niedługo później na wyjeździe z ul. Narutowicza stanął znak nakazu skrętu w prawo. Jak tłumaczył nam Sławomir Niepogoda, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Chełmie, miało to na celu upłynnienie ruchu. Trudno było jednak przewidzieć, że kierowcy tak długo będą ignorować nowy znak.
- Codziennie co najmniej kilkunastu kierowców jedzie prosto albo skręca w lewo - powiedział nam na miejscu jeden z okolicznych mieszkańców. - Czasami widać nawet, jak ktoś stojący za nimi wysiada i uświadamia ich, że utrudniają przejazd. Może postawienie sygnalizacji albo zrobienie oddzielnego pasa rozwiązałoby problem?
O możliwość realizacji takich rozwiązań zapytaliśmy w Zarządzie Dróg Miejskich.
- Ustawienie sygnalizacji świetlnej sprawiłoby, że tworzyłyby się korki samochodów jadących od strony ronda, co jeszcze bardziej utrudniałoby płynny przejazd - mówi Krzysztof Tomasik, dyrektor ZDM. - Nie ma tam miejsca, aby stworzyć dodatkowy pas do prawoskrętu. Sam często widzę, jak kierowcy jeżdżą tędy "na pamięć" i nie skręcają w prawo, chociaż znak stoi tam już pół roku.
Inne artykuły:
Napisz komentarz
Komentarze