Eliza Kudelska-Nowosad: Rok 2023 dobiegł końca. To nie był łatwy rok dla mieszkańców, chociażby przez inflację. Nie są to też na pewno sprzyjające warunki dla samorządu. Jest już projekt budżetu na kolejny rok. Jak ocenia Pan ten plan finansowy? Ja przypomnę tylko, że właśnie końcówka 2022 r. roku przyniosła mieszkańcom podwyżki opłat za odbiór odpadów…
Jakub Banaszek: Należy przede wszystkim podkreślić, że wcześniej opłaty za odpady nie były podnoszone i cały czas są jednymi z najniższych w Polsce, a przez lata były najniższe. Niestety, muszę też przyznać uczciwie, że na pewne rzeczy nie mamy wpływu. Wzrost pensji minimalnej, wzrost cen prądu czy innych mediów przekłada się na to, że rosną czynniki składowe odbioru odpadów komunalnych czy choćby ceny za wodę i ścieki. Ale cały czas jesteśmy, porównując nas do innych samorządów, jednymi z najtańszych miast. A jeżeli chodzi o podatek od nieruchomości, to nasze stawki są najniższe z miast na prawach powiatu. To ukłon w stronę mieszkańców, bo wiemy, jak trudna jest ich sytuacja.
W kontekście budżetu miasta na ten rok, trzeba zwrócić uwagę, że jest on z jednej strony rekordowy, bo mamy prawie 350 milionów złotych, przeznaczonych na inwestycje i już teraz można śmiało powiedzieć, że czeka nas wiele trudności, przede wszystkim w zakresie realizacji naraz wielu inwestycji drogowych, które były od kilku lat przygotowywane i planowane. Niestety, tego jednak nie unikniemy...
Z drugiej jednak strony ten budżet powstaje w bardzo trudnych czasach. W czasach inflacji, w czasach podwyższenia pensji minimalnej, co oczywiście jest dobre, ale skutkuje tym, że finanse muszą się zmienić, że musi się zmienić siatka wynagrodzeń także w podległych miastu jednostkach i samorząd te środki musi znaleźć bez podnoszenia podatków, bo byłoby to błędne koło.
Ktoś może powiedzieć, że podniesienie podatków to tak naprawdę czasami nieodczuwalne działanie na rzecz mieszkańców, bo to jest albo kilkadziesiąt, albo kilkaset, w zależności też od typu gospodarstwa domowego czy firmy, złotych podwyżki w skali roku. Ale ja wychodzę z założenia, że my musimy zmienić myślenie o Chełmie. Jednym z naszych problemów, o czym mówiłem wielokrotnie, jest to, że przez wszystkie lata Chełm był zawsze najdroższym miastem, czyli: najdroższa woda, ścieki, najwyższe podatki, najwyższe inne opłaty. I przez to też automatycznie skazywaliśmy się na porównywanie w ujęciu negatywnym do innych samorządów. Dzisiaj to się do nas porównuje i to przekłada się także na zainteresowanie przedsiębiorców czy zmianę naszego myślenia, że jesteśmy na dobrej drodze. Jeszcze jest wiele do zrobienia, ale też jesteśmy w innym miejscu, niż przed laty, kiedy to nie było w ogóle zainteresowania ze strony inwestorów. Dzisiaj już jest, pomimo bardzo trudnej sytuacji na Ukrainie, która w bezpośredni sposób rzutuje na nas, bo wszystkie analizy sprowadzają się do jednego - każdy inwestor bada, jak wygląda kwestia bezpieczeństwa. I tę analizę przeprowadzają często niezależne firmy, a te niezależne firmy nie patrzą na to, co myślą mieszkańcy Chełma czy Hrubieszowa, Lublina i tak dalej, tylko patrzą, ile jest kilometrów od granicy, na zasadzie: „30 to dziękuję, uznajemy, że ten teren nie jest potencjalnie bezpieczny”. I to dyskwalifikuje wiele inwestycji.
Pracy jest dużo. Budżet tego roku jest rekordowy. Dużo inwestycji, dużo zadań. Na pewno będziemy w ciągu roku starali się zmniejszać deficyt, zgodnie z założeniem niezadłużenia naszego miasta, które realizujemy od pięciu lat. Co ważne też, dług w tym roku spadł i wynosi na ten moment 144 miliony (gdy rozpoczynałem kadencję, było to 162,5 mln zł). Chcielibyśmy jeszcze kilka milionów złotych w tym roku spłacić. Zobaczymy, czy się to uda. Gdyby tak było, to byłaby bardzo dobra wiadomość. A jeśli chodzi o 2024 rok, to te blisko 350 milionów z pewnością mieszkańcy odczują, ponieważ całe miasto będzie w różnych częściach, dziedzinach życia, mówiąc potocznym językiem, „rozkopane”.
Dalsza część wywiadu poniżej
Mówi Pan o inwestycjach, zadaniach, o tym, co nas czeka, więc nie sposób nie wrócić do tego, co działo się w ostatnim roku, czyli do problemu niespinania się zaplanowanych wydatków w postępowaniach przetargowych. Ten rok właśnie pokazał przykłady takich rozjazdów finansowych. Stadion przy drugim liceum jest jeszcze daleki od finiszu, w związku z tym, że trzeba było dołożyć pieniędzy przez pewne okoliczności, młyn Michalenki również i kilka innych inwestycji. Pod tym względem na pewno nie był to dobry rok…
Na pewno, dlatego przetargi są powtarzane do skutku. Mamy kilka przykładów, kiedy na początku wykonawcy żądali kwot w naszej ocenie zawyżonych, a na końcu po czwartym, piątym przetargu okazywało się, że ta różnica jest mniejsza i do zaakceptowania ze strony Urzędu Miasta w Chełmie. W przypadku stadionu lekkoatletycznego problem leży gdzie indziej. Mamy tutaj do czynienia z pewną wadą. W naszej ocenie nie zostały należycie przeprowadzone wcześniejsze badania i będziemy dochodzić roszczeń, by odzyskać to, co musieliśmy dopłacić, od projektanta. Zawsze tak robimy, bo wielokrotnie dokumentacje, które otrzymujemy, które są zamawiane na zewnątrz, w toku prac ukazują się inne rzeczy, które nie były uwzględnione w dokumentacji. Mierzy się z tym każdy samorząd, nie jest to nic nowego, bo często jest tak, że wiele rzeczy można zobaczyć dopiero, kopiąc i będąc pod ziemią i przeprowadzając roboty budowlane.
Jeżeli chodzi o młyn Michalenki, to powiem tak: mamy zabezpieczone prawie 50 milionów złotych na cały ten projekt i z pełnym przekonaniem mogę zapewnić, że mieliśmy do czynienia w tym przetargu również z zawyżaniem ceny. I dlaczego? Bo w skład tego projektu wchodzi choćby rewitalizacja budynku przy ulicy Brzozowej. I proszę sobie wyobrazić, że wykonawcy, którzy złożyli ofertę - dwie firmy - zakładają, że metr rewitalizacji tego budynku kosztowałby 16 tysięcy złotych. To jest niemożliwe, bo bloki się buduje od 4 do 6 tysięcy złotych za metr kwadratowy (mam na myśli budowę w stanie deweloperskim przez nasze TBS). Więc nikt mi nie powie, że mały budynek na Brzozowej, który wszyscy wiemy, jak wygląda, kosztowałby 16 tysięcy z metra kwadratowego. Niedawno oddaliśmy do użytku budynek na ulicy Przechodniej, który kosztował kilka razy mniej. I takich niuansów jest wiele. Choćby kwestia Ogródka Jordanowskiego, który został zawarty w tym projekcie. Jest to teren od parku miejskiego mniejszy dwu-, trzykrotnie, a cena była dwu-, trzykrotnie wyższa od tego, co zapłaciliśmy za park miejski. Czyli w mojej ocenie wykonawcy zawyżyli swoje oferty, stąd nie rozstrzygnęliśmy tego przetargu. Zmieniliśmy teraz specyfikację i zakres, wpisując wprost, ile środków maksymalnie miasto może na to zadanie wydać, ponieważ jest to system zaprojektuj i buduj.
Ale żeby nie mówić o tylko tych minusach, to ten rok zakładał też dokończenie placu Łuczkowskiego, parku miejskiego, ulicy Wiercińskiego, ulicy Bazylany. Całe osiedle Zachód przechodzi swoją rewitalizację. Zrealizowaliśmy praktycznie wszystkie zadania z budżetu obywatelskiego. Kilka z nich jest w końcowym etapie, już po przetargach, już w realizacji, tylko firmy z uwagi na aurę mają swoje problemy z wykonaniem tych zadań do końca.
Dalsza część wywiadu poniżej
Może wróćmy jeszcze do początku tego roku, kiedy to zaczęły napływać informacje o planach budowy w Chełmie spalarni odpadów medycznych. Ta inwestycja i jej zbyt bliska planowana lokalizacja od domów zyskała grono przeciwników. Ja przypomnę tutaj o działaniach komitetu społecznego, który uzbierał kilka tysięcy podpisów osób przeciwnych budowy spalarni. Wkrótce rozgorzała też dyskusja na temat planów jednej z firm w sprawie ulokowania przy ulicy Chemicznej składowiska odpadów. Świadomość ekologiczna mieszkańców na pewno rośnie. Zapytani o zdanie na ten temat, myślę, że nie życzyliby sobie sąsiedztwa podobnych obiektów, których działanie naraża ich zdrowie albo źle wpływa na lokalne środowisko. Zastanawiam się, czy ich głos nie jest za mało słyszalny, bo oni nie grupują się tak, jak to zrobił Komitet Społeczny Aglomeracja Chełm. Czy bierze Pan ich głos pod uwagę? Czy bierze Pan pod uwagę możliwość swojego głosu w obronie mieszkańców i poparcia ich życzeń w tej kwestii?
Swego czasu odbyliśmy taką dyskusję wewnątrz kierownictwa urzędu, kiedy zastanawialiśmy się, jak odpowiedzieć na głosy mieszkańców, które - mówiąc wprost - na jednej z komisji były wręcz apokaliptyczne. Każdy ma do tego prawo - ale nie odnajdywały one odzwierciedlenia w tym, co my widzimy w dokumentach i informacjach. Zadałem pytanie komu wierzyć - czy ekspertom (osobom, które się pod tym podpisują i biorą odpowiedzialność), czy po prostu kilku osobom, które nie słuchają w ogóle argumentów. Jeden z moich pracowników powiedział: „No tak, prezydent jest nawoływany do tego, żeby opowiedział się po stronie mieszkańców, ale kiedy dany przedsiębiorca zaskarży taką decyzję lub ją podważy, to prezydent będzie miał albo zarzuty, albo inne problemy”. Ja muszę trzymać się ram prawnych.
Warto tu podkreślić, że przez 5 lat kilkanaście decyzji w podobnych sprawach zostało wydanych odmownie. To oznacza, że każda z tych sytuacji jest dokładnie analizowana i badana. Jeśli odrzuciliśmy kilkanaście takich miejsc przez ten okres, to znaczy, że tu nie ma żadnego przyzwolenia na to, żeby jedna czy druga firma miała możliwość elastycznego lokowania swoich przedsięwzięć.
W kontekście ul. Chemicznej należy podkreślić, że nie jest to żadna spalarnia czy wysypisko, tylko miejsce, gdzie te odpady są przywożone od chełmskich przedsiębiorców, a następnie przekazywane dalej. Taki punkt PSZOK-u. Tylko nie miejski, a prywatny. Nie mieliśmy tu możliwości wydania innej decyzji administracyjnej niż pozytywna, ponieważ takie były wskazania ze strony wszystkich instytucji, które mają wiążącą opinię w tej sprawie. I w tym przypadku wiele z zarzutów czy prób podważanie decyzji urzędników jest nietrafionych. W przypadku spalarni odpadów medycznych, czyli instalacji odzysku termicznego, nie mam i nie mogę mieć na ten moment wyrobionego zdania. Czekam na dokumenty, na raport o oddziaływaniu na środowisko. Wypowiadając się dzisiaj wprost TAK lub NIE, działałbym niezgodnie z prawem. Jeśli okaże się, że cokolwiek jest niezgodne z przepisami i jest niedobre dla mieszkańców, to nie ma możliwości, żeby taka instytucja w mieście powstała. Ale żeby móc o tym dyskutować, to urząd miasta - ponieważ nie zapominajmy, że pełnimy różne funkcje, ale jesteśmy także urzędnikami - musi opierać się o wszystkie ramy prawne.
To rozumiem, natomiast co myśli Pan o decyzjach samorządowców, którzy podejmowali je, wsłuchując się w głosy mieszkańców. Tak jak to miało miejsce na przykład we Wrocławiu, gdzie były plany budowy spalarni. Oni postawili veto…
Z tego, co wiem, to nie było we Wrocławiu, tylko pod Wrocławiem, a tam sytuacja jest inna, ponieważ tamtejszy plan zagospodarowania przestrzennego nie dopuszczał realizacji takiej inwestycji. Natomiast nasz plan dopuszcza. Pojawiły się głosy również za tym, że trzeba plan zmienić. Jednak jeśli zmienimy plan w trakcie analizowania wniosku, to narażamy się na odszkodowanie, bo podejmujemy działania wprost blokujące daną inwestycję. W tym momencie czekamy na raport z RDOŚ, żeby pokazać wszystkim, co się w tym raporcie znajduje. Myślę, że to, że ten raport jeszcze nie powstał, czyli że cały czas są przedłużone terminy, to też o czymś świadczy. Sprawa jest na pewno dogłębnie badana i analizowana i nikt nie chce robić z miasta śmietniska. Pokazują to zresztą poprzednie decyzje, czyli kilkanaście wydanych negatywnych opinii.
Jest już kilka zakładów w naszym mieście, które prowadzą bardzo trudną działalność. Decyzje w ich sprawach były wydawane wcześniej. To oczywiście są miejsca pracy, ale należy zastanowić się, czy miasto rzeczywiście ma z tego odpowiednią, nazwijmy to „gratyfikację”. Obserwuję inne samorządy, gdzie podobne zakłady funkcjonują i widzę, że zarządy tych zakładów bardziej partycypują w życiu miasta, w życiu społeczności lokalnej. A u nas jest trochę tak - być może to, co powiem, będzie kontrowersyjne - zostaną zrobione jakieś 2-3 mikrodziałania i wszyscy będą chwalić, że dany podmiot w nich partycypował. A jeżeli porówna się to do innych zakładów, o których powiedziałem wcześniej, to jest to przepaść kolosalna. Uważam, że jeżeli te zakłady już funkcjonują, to powinny bardziej angażować się w życie społeczne miasta.
Dalsza część wywiadu poniżej
Panie prezydencie jeszcze ważny temat związany z fetorem, który królował i czasami nadal się pojawia w okolicach miejskiej oczyszczalni. W lecie rozsiewał się także po innych dzielnicach miasta. Ze strony miejskiej spółki padały, nawet na naszej antenie, wyjaśnienia, że infrastruktura może zyskać na hermetyzacji, co nie pozwoli na rozprzestrzenianie smrodu. Tymczasem potrwa to co najmniej rok. Co powie Pan ludziom, którzy przez kilka ostatnich miesięcy - nawet do dzisiaj, bo mamy informacje o nadal pojawiających się „zapaszkach” - bali się wyjść przed dom, uchylić okno, bo zwalał ich z nóg ten fetor? Czy doszło do tego, o czym mówił Pan niedawno na spotkaniu podsumowującym pana kadencję w bibliotece? Chodzi mi o zapewnienia, że ilość zwożonych ścieków zostanie zmniejszona. Tych ścieków, które trafiają do miejskiej oczyszczalni...
Zapytała mnie pani, co powiem mieszkańcom i mogę to powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że taki stan jest niedopuszczalny. Zarząd MPGK otrzymał jasne stanowisko Urzędu Miasta Chełm, że taki stan rzeczy dłużej się utrzymywać nie może. Oczywiście spółka tłumaczy się tym - i to też jest prawda - że dzięki temu są niższe opłaty za wodę i ścieki, bo na innym dziale spółki wynik jest dodatni, co minimalizuje ryzyko tych podwyżek…
Teraz jednak dostaliśmy podwyżkę opłat za wodę i ścieki...
Ale pani redaktor, przecież trzy lata temu była obniżka taryfy za wodę i ścieki. A przez ten czas podwyższyła się pensja minimalna, wzrosły ceny prądu. Bądźmy uczciwi. Coś przeczytam, jeżeli tak już dyskutujemy. Biała Podlaska – odbiorca, który rocznie zużywa 10 metrów sześciennych miesięcznie wody, odprowadza ścieki i rozlicza się papierową fakturą, czyli klasyczny dom jednorodzinny - płaci 1094 zł. Mieszkaniec Chełma - 1093. To było w tym roku. Teraz po podwyżkach. W Chełmie – 1500 zł, w Białej Podlaskiej - 2022 zł. I my obniżyliśmy, jeszcze raz przypomnę, kilka lat temu taryfy na wodę i ścieki. W tym czasie prawie dwukrotnie wzrosła minimalna pensja, wzrosły też ceny prądu. To są składowe działalności oczyszczalni.
Natomiast ta podwyżka jest zdecydowanie niższa niż w innych samorządach. Gdyby nie polityka MPGK-u, mogłaby być większa, ponieważ nasza oczyszczalnia jest przygotowana dla miasta stutysięcznego. Jeżeli coś jest za duże i generuje zbyt duże koszty, to nie dziwmy się, że za to muszą potem płacić mieszkańcy.
Ale wracając do meritum sprawy, prezes spółki dwa tygodnie temu, po tym, jak mieszkaniec ul. Wygon zaalarmował mnie, że nieprzyjemny zapach znów się pojawił, był ze mną na wizji lokalnej. Spółka już zamówiła tymczasową konstrukcję, która docelowo będzie na stałe, by zredukować te zapachy do 99 proc. Wiem też, że niektóre umowy z dostawcami ścieków nie są przedłużane i w nowym roku tych umów w takiej skali nie będzie. Nie jest ich tak wiele, ale kilka zakładów generuje ścieki zapachowe i tutaj zarząd spółki dostał jasne wytyczne, że sytuacja ma się poprawić.
Dalsza część wywiadu poniżej
Rok 2023 kończy się też kontrowersjami związanymi z planami powołania do życia w Chełmie Muzeum Pamięci Ofiar Rzezi Wołyńskiej i Centrum Prawdy i Pojednania im. Lecha Kaczyńskiego. Wiele osób już na etapie ogłoszenia tego projektu miało wątpliwości co do zasadności uruchamiania właśnie tutaj tej instytucji...
Jakie osoby miały wątpliwości na etapie uruchamiania tego projektu? Czyje to były głosy?
Pojawiały się w przestrzeni publicznej.
Pani redaktor, nawet jak robimy stadion lekkoatletyczny przy II LO, a wydawałoby się, że to inwestycja potrzebna dla wszystkich, są różne głosy: że za mały, w złym miejscu, blisko ulicy. Jak przebudowujemy drogę, to ścieżka jest nie taka, krawężniki złe...
Rozumiem, do czego Pan dąży, ale powiedzmy też o oburzeniu posłów opozycji, którzy zarzucali temu planowi uwikłanie polityczne, co Pan też zresztą komentował. Następnie oburzenie Pana w związku z krytyką publicysty Jana Hartmana.
To nie była krytyka. Pan prof. Hartman ma specyficzny język i trzeba też wiedzieć, że wiele z jego tekstów jest prowokacją. Po prostu ma taki styl publicysty. Często gada – przepraszam za wyrażenie – głupoty.
Ale udało mu się Pana sprowokować?
To nie jest kwestia prowokacji, to jest kwestia godności i szacunku. Myślę, że pani wie, jako osoba zajmująca się wieloma kwestiami w mieście od lat, że przecież Chełm przez lata był traktowany, już nie powiem jak. Nie chodzi o to, że teraz inna władza traktowała nasze miasto w sposób inny, chodzi mi o to, że my sami o nasze sprawy nie walczyliśmy. Mogę przypomnieć różne rozmowy z mieszkańcami o zmianie województw w 1999 roku i historię z wożeniem mebli. To jest historia, ale pokazuje, że pozwoliliśmy na pewne rzeczy. Przecież do rangi mitu urosło przeniesienie ZUS-u z Chełma do Biłgoraja, przecież w Chełmie nie ma urzędu celnego, funkcjonującego w takim zakresie jak w Białej Podlaskiej czy w Zamościu, Wód Polskich też nie ma w Chełmie, są za to w Zamościu i Białej Podlaskiej...
Chełm jest miastem stagnującym...
Tamte miasta też są stagnujące. Mają dokładnie te samo problemy, co my, tylko decyzjami politycznymi zabierano z naszego miasta wiele rzeczy i nie szanowano mieszkańców Chełma z różnych względów. I też politycy różnych opcji nie walczyli o te sprawy. Więc dzisiaj, jeżeli ktoś mówi, że są tutaj podejmowane decyzje polityczne o ulokowaniu tej czy innej inwestycji, to ja zapytam: w jaki sposób skokiem na kasę jest utworzenie Muzeum i Centrum Prawdy i Powiedzenia, o którym mówiliśmy od trzech lat, które zapadło decyzją rządową jeszcze wcześniej, bo na to też są dokumenty? To nie są środki na etaty, to nie są środki na to, żeby ktoś tu przyjechał pracować. To są środki na inwestycje, na utworzenie muzeum, na utworzenie wystaw, izby pamięci, miejsca sprawiedliwych Ukraińców. I mam takie wrażenie, że muszę bronić projektu, który ma na końcu też pomóc naszemu miastu, ponieważ jest to projekt o znaczeniu ogólnonarodowym. To jest projekt, który z jednej strony upamiętni wszystkie ofiary rzezi wołyńskich i rodzinom wołyńskim zapewni godne miejsce tu w Polsce, ich miejsce, a jednocześnie przez to ranga naszego miasta wzrośnie. Zawsze w każdym mieście, w którym było tworzone muzeum o znaczeniu ponadnarodowym, w naturalny sposób zwiększał się katalog wszelkich innych usług.
Profesor Hartman pisze o nas, że jesteśmy niegodni, że mamy problemy z pamięcią. Nie mamy problemów z pamięcią, bo przypominam, że Chełm jest miastem jednym z pierwszych, w którym powstała Pieta Wołyńska, mówię o pomniku upamiętniającym ofiary Wołynia z bardzo odważnym, szczególnie jak na tamten rok, hasłem. To u nas kultywuje się pamięć o chełmskich Żydach, nie mamy z tym żadnego problemu.
Wcześniej był z tym problem...
Odkąd jestem prezydentem, to żadnego problemu z tym nie ma. To ja byłem inicjatorem skweru Szmula Zygielbojma. Kiedy tylko pojawiają się prośby z chełmskich środowisk z Izraela, to staramy się je realizować – powstała tablica upamiętniająca pierwszy marsz śmierci czy tablica upamiętniająca teren getta w Chełmie. Władze miasta zawsze biorą w tym udział, wspierają, są i nigdy nie było z tym problemu.
Dlatego, jeżeli ktoś już kusi się o to, żeby napisać felieton w tygodniku ogólnopolskim, to powinien to po pierwsze sprawdzić, a po drugie wiedzieć, że projekt, który jest realizowany od trzech lat, nad którym radni głosowali kilkukrotnie, nie jest inicjatywą, tylko projektem, który ma przede wszystkim dwa założenia - pamięć o ofiarach i stworzenie ponadnarodowego muzeum w Chełmie. Kiedy niedawno w Chełmie był prezydent Kwaśniewski - osoba niezwiązana w żaden sposób z obozem politycznym, który ja reprezentuję - rozmawialiśmy długo o idei muzeum, o idei centrum. Nie usłyszałem od niego głosów krytyki, wręcz przeciwnie, usłyszałem, że to dobrze, że to powstaje.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że polityka, szczególnie w tym czasie, kiedy następowało oddanie władzy z jednego obozu na rzecz drugiego, generuje dużo emocji, ale to bardzo łatwo sprawdzić, czy te środki są zaplanowane na etaty, czy są na miejsca dla spadochroniarzy, czy są po prostu środkami na przeprowadzenie inwestycji - na cement, na kostkę, na drewno, na stal i na inne rzeczy.
Dalsza część wywiadu poniżej
Panie prezydencie, ostatnie pytanie. Jak pan widzi możliwość pozyskiwania dalszych dotacji rządowych dla miasta w nowych politycznych okolicznościach? Wiadomo, że samorząd powinien być apolityczny, ale pan nie krył w wielu momentach, że pewne rzeczy udało się zrobić dzięki wsparciu konkretnych polityków, członków rządu. Jak to będzie wyglądało w przyszłości?
Normalnie, pani redaktor. Będzie tak samo, jak teraz, z prostego powodu.
To, co mamy obiecane, mamy dostać?
To, co zostało nam przyznane, to zostanie przekazane na rzecz naszych mieszkańców, na rzecz samorządu i tutaj nie widzę żadnego problemu. Poza tym ja będę dziękował za wsparcie wszystkim, także tym osobom, które nie są związane z opcją polityczną, którą ja reprezentuję czy reprezentowałem. Dlaczego? Dlatego, że tak trzeba. Każdemu, kto pomoże miastu, a ta pomoc to często jest lobbowanie za sprawami miasta, trzeba podziękować i o tym wszędzie napisać i możecie być państwo pewni, że to zrobię.
Dostaliśmy raz więcej środków w ramach Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych na przebudowę drogi krajowej numer 12 i nie musieliśmy ponosić naszego wkładu własnego, ponieważ była to droga o znaczeniu krajowym. Nasz samorząd nie miał takich środków i tej inwestycji by nie zrealizował, a brak realizacji byłby dla państwa polskiego katastrofą. Dlatego dostaliśmy wtedy więcej funduszy. Na tej podstawie Fundacja Batorego zrobiła raport – Chełm miastem na specjalnych prawach - wyliczając, że dostaliśmy więcej milionów od innych samorządów, bo to istotnie była prawda. Tylko była to ta konkretna inwestycja, która miała dla rządu strategiczny charakter, z różnych zresztą względów.
Dzisiaj, kiedy porównuję chełmski samorząd z innymi samorządami, także rządzonymi przez prezydentów z innych opcji, niż ta, która dotychczas w Polsce rządziła, to mam obraz, jeden. Wszystkie miały możliwość rozwoju i pozyskiwania środków. Przykładem jest choćby wspomniana Biała Podlaska, która otrzymała w tym roku środki na inwestycję pod tytułem budowa obwodnicy. O taką samą obwodnicę stara się samorząd miasta Chełma. Wniosek już przeszedł wszystkie kwestie formalne w MON, jest już w podpisie w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i dzisiaj zależy to tylko od decyzji pana premiera Donalda Tuska, czy podpisze decyzję, która jest podparta meteorytyką i argumentami, bo jest to droga o znaczeniu obronnym. O czym zresztą mówił już wiceminister Marcin Ociepa, jak był w naszym mieście.
Zagrożenia większego nie widzę, bo samorząd jest apolityczny. Ludzie, którzy stoją czasami na czele samorządów, mają te czy inne poglądy polityczne i o nich często mówią, ale ja przez te pięć lat, niezależnie od tego, że dziękowałem, tak, jak pani powiedziała, każdemu, kto pomógł, to też inicjowałem wiele różnych inicjatyw, które niekoniecznie były po drodze z ówczesnym rządem, za co też wielokrotnie tutaj moi koledzy, szczególnie lokalnie, wyrażali swoje oburzenie i mówiąc wprost, donosili, że prezydent wspiera WOŚP, że ma pomysł nazwania parku miejskiego Parkiem Unii Europejskiej i tak dalej. Więc to pokazuje, że zawsze będę kierował się tym, co jest dobre dla mieszkańców. A wyzwań jest jeszcze wiele...
Napisz komentarz
Komentarze