Najpierw ranną wilczycę wypatrzyli pracownicy Poleskiego Parku Narodowego w kompleksie leśnym, przylegającym do PPN. Z prawej przedniej łapy czworonoga został kikut, a lewa przednia była złamana.
- Być może zwierzę zostało potracone przez samochód - wyjaśnia Radosław Olszewski, kierownik Ośrodka Hodowli Zwierząt przy Poleskim Parku Narodowym.
W przypadku prawej przedniej istniało podejrzenie, że drapieżnik wpadł w kłusownicze wnyki.
- Teren Poleskiego Parku Narodowego jest monitorowany, a ostatnio nie zauważyliśmy działań kłusowników. Owszem były takie zdarzenia, ale przed laty - wyjaśnia Olszewski
Zwierzę było wyczerpane i wychudzone. Przez pewien czas nie polowało i nie mogło zdobywać pożywienia. Zostało odłowione i po konsultacjach z dr Karpińskim i dr Iwanickim drapieżnik dotarł do Lubelskiego Centrum Małych Zwierząt.
Po wykonaniu badań i oszacowaniu życiowych możliwości zdecydowano, by wilka poddać eutanazji, a potem przekazano go pracownikom PPN do dalszego badania.
- Wilczyca była skrajnie wyczerpana, to była eutanazja ze względów humanitarnych – mówi Tadeusz Zych, dyrektor Lubelskiego Centrum Małych Zwierząt.
Lubelskie Centrum Małych Zwierząt to miejsce gdzie każdy z czworonożnych pacjentów ma swoją dobową kartę szpitalną, na której zapisywane są wszystkie zlecone i podane leki, wykonane czynności medyczne oraz posiłki.
Co więcej codziennie jest przeprowadzony obchód lekarski, z udziałem całego personelu, na którym omawiany jest stan zdrowia każdego pacjenta.
Powiązane galerie zdjęć:
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze