Polska jest członkiem Unii Europejskiej od 1 maja 2004 r. na mocy Traktatu Akcesyjnego podpisanego 16 kwietnia 2003 r. w Atenach.
Chciała tego zdecydowana większość Polaków
W ogólnokrajowym referendum, które odbyło się 7 i 8 czerwca 2003 r. w sprawie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej i ratyfikacji traktatu ateńskiego, zdecydowana większość głosujących (77,45 proc.) poparła dołączenie do krajów UE – przypomina Komisja Europejska.
I zaznacza, że nasza obecność w Unii jest krokiem milowym porównywalnym z wyborami w 1989 roku oraz dołączeniem do NATO.
20 lat w UE
Dzisiaj trudno sobie nawet wyobrazić, jak wyglądałaby Polska, gdyby nie była w UE. Na pewno nie byłoby autostrad, porządnej kolei i nie byłoby co rusz tablic, że a to droga, a to szkoła zostały dofinansowane z unijnych pieniędzy.
O tym, że jesteśmy w UE zdecydowaliśmy sami w referendum w 2003 roku. Choć eurosceptycy robili wiele, żeby wynik był inny.
Mówili, że skoro unijni urzędnicy określają kształt banana do sprzedaży, to zaczną mierzyć polskie ogórki. Mówili, że lada dzień zjadą tu Niemcy, którzy wykupią polską ziemię. Te strachy były na nic, bo Polacy chcieli otwartych granic, wspólnego rynku i tego, żeby nasz głos był słyszalny w Europie.
– Nie jest tak strasznie, jak mówiliśmy my, i nie jest tak dobrze, jak mówili ci, którzy byli zwolennikami wejścia do Unii – tak w piątą rocznicę polskiej obecności w UE mówił Roman Giertych, dziś proeuropejski poseł, kiedyś naczelny eurosceptyk.
Obecnie za obecnością Polski w Unii Europejskiej opowiada się 77 proc. badanych (CBOS). To dużo, chociaż w czerwcu 2022 r. poparcie sięgało aż 92 proc.
Tańsze rozmowy telefoniczne
Kiedy myślmy to UE, to raczej w kategoriach pieniędzy, jakie z niej płyną. To uzasadnione, ale nie do końca sprawiedliwe. UE to prawo, przepisy, wspólne interesy. To dzięki UE już wkrótce wszystkie urządzenia elektroniczne będzie można ładować jedną ładowarką. Dzięki wspólnocie (i Schengen) jeździmy do wielu krajów bez paszportów i bez kontroli granicznych.
Unia Europejska przepisy wprowadza głównie rozporządzeniami i dyrektywami. Te pierwsze to zasady, które mają zostać w krajach członkowskich wprowadzone od razu. Te drugie wymagają przyjęcia ich i wdrożenia przez krajowe parlamenty. Dlatego właśnie często od podjęcia jakiejś decyzji przez Parlament Europejski mija kilka lat, zanim doświadczymy zmiany w Polsce.
Rozporządzeniem była np. decyzja o jednolitych w całej UE opłatach roamingowych. Dyrektywa to z kolei decyzja o wycofaniu jednorazowych plastikowych talerzyków czy słomek.
Proces kształtowania prawa w UE jest skomplikowany i długotrwały. To normalne, bo trzeba uzgodnić rozwiązania dobre dla wszystkich i które nie krzywdzą nikogo. A to bywa trudne.
Pieniądze – ważna rzecz
Zgodnie z informacjami polskiego Ministerstwa Finansów otrzymaliśmy z UE (do końca 2023 r.) 245,5 mld euro. Jednocześnie nasze składki członkowskie wyniosły 83,7 mld euro. Prosty rachunek wskazuje, że zyskaliśmy 161,6 mld euro.
MF wylicza, że w ciągu tych 20 lat Polska była największym w UE beneficjentem transferów z unijnego budżetu (przed Włochami, Hiszpanami i Francuzami).
65 proc. funduszy zostało przeznaczone na realizację projektów związanych z polityką spójności – głównie na poprawę infrastruktury transportowej, energetycznej i społecznej.
Jak wyglądało to dzielenie pieniędzy każdy może sprawdzić na stronie https://cohesiondata.ec.europa.eu/. Z tych danych wynika, że tylko w latach 2014-2020 wydaliśmy na projekty unijne 111 437 974 120 euro, z czego UE dołożyła 91 273 314 936 euro.
Unia bardzo dba o gromadzenie i udostępnianie takich danych. Dzięki temu można się dowiedzieć, że za europejskie dotacje w latach 2014-2020 zbudowaliśmy 3 km (to nie jest żart) nowych torów, ale wyremontowaliśmy 433 km. Co do dróg, to w zależności od ich klasy udało nam się wybudować 1500 km nowych szlaków i wyremontować pond 2200 km.
I dla przypomnienia. Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się 9 czerwca 2024 roku.
Czytaj też:
Napisz komentarz
Komentarze