- We wtorek 14 maja, prowadziłem rozmowy z naszymi pracownikami, na korytarzu było kilka osób. Otworzyłem drzwi, by zaprosić do środka kolejną osobę, gdy nagle pewien mężczyzna szarpnął mnie, odepchnął i z impetem wszedł do środka. Znam tego człowieka, już kiedyś skierowałem sprawę do sądu właśnie z powodu różnych tekstów, pretensji skierowanych w moją stronę. Przeprosił mnie wtedy, jednak jak widać sytuacja powróciła - opowiada nam starosta krasnostawski Janusz Szpak.
Starosta Janusz Szpak wezwał policję. - Ten człowiek zaczął krzyczeć, ze jestem po siedemdziesiątce i wybrano mnie starostą... Prosiłem by się uspokoił, jednak nie wykonał polecenia. Na polecenia policjantów też nie reagował, dopiero po którymś stanowczym komunikacje postanowił opuścić moje miejsce pracy - dodaje starosta.
Owym mężczyzną był Piotr Ślusarczyk, który widzi tę sytuację jednak inaczej i wyjaśnia, że przebywać w starostwie może każdy. Nie jest to budynek prywatny ani niczyja własność.
- Nie było podstaw by wzywać policję, przyszedłem do starostwa by spotkać się z Markiem Nowosadzkim. W sekretariacie może przebywać każdy a ja otrzymywałem polecenie w niestosowny sposób, by opuścić to miejsce. To była próba zastraszenia mnie - twierdzi Piotr Ślusarczyk.
Funkcjonariusze mają obowiązek w takiej sytuacji zapytać, czy składany będzie wniosek do sądu. To się nie wydarzyło i sytuacja zakończyła się w urzędzie.
Napisz komentarz
Komentarze