W kwietniu minął określony prawnie termin podpisania przez Ministerstwo Środowiska umowy użytkowania górniczego całego terenu złoża Lublin australijskiej spółce Prairie Mining. Jak podaje portal e-money, urzędnicy resortu, pewni swoich racji, nie mają zamiaru ustępować inwestorowi. Tłumaczą, że jego pracownicy zbadali tylko część złoża, mimo że roszczą sobie prawa do całości.
- Aby zawrzeć umowę użytkowania górniczego z tzw. prawem pierwszeństwa, w ciągu trzech miesięcy od zgłoszenia roszczenia muszą zostać spełnione wszystkie wymagania zawarte w prawie geologicznym i górniczym. Musi dojść do rozpoznania i udokumentowania złoża kopaliny w stopniu umożliwiającym sporządzenie projektu zagospodarowania złoża - informują urzędnicy ministerstwa. - Spółka nie dokonała rozpoznania całego złoża w stopniu umożliwiającym sporządzenie projektu jego zagospodarowania. Zatem brak było podstaw do powoływania się na prawo pierwszeństwa w odniesieniu do całego złoża Lublin.
Prairie Mining nie zgadza się z zarzutami ministerstwa, podając swoje argumenty. Przedstawiciele australijskiej spółki podkreślają m.in. że Bogdanka dostała koncesję wydobywczą na całe złoże Ostrów.
- Dokonaliśmy pięć odwiertów, które pozwoliły na dokładną ocenę - zaznaczają. - Okazało się, że zasoby są lepszej jakości, niż zostało to wcześniej ocenione.
Australijska firma powołuje się również na opinie Mariusza Jędryska, głównego geologa kraju i pozytywne dla siebie decyzje organów państwa, w tym sądów.
Urzędnicy resortu do swoich zarzutów wobec Prairie Mining dodają również, że zawarcie umowy użytkowania górniczego przy niespełnieniu wszystkich warunków powoduje, że minister naraża się na zarzut nieracjonalnego gospodarowania złożem.
Zarówno ministerstwo, jak i australijska spółka są w pełni przekonani do swoich racji i w obecnej sytuacji nie ma mowy o znalezieniu kompromisu. Sprawę ostatecznie rozstrzygnie sąd.
Teraz czytane:
Napisz komentarz
Komentarze