- Ludzie mają w nagłych przypadkach nocną i świąteczną opiekę medyczną i zwierzaki też powinny - mówi pani Katarzyna. - Przecież kochamy je jak dzieci i troszczymy się o nie, drżymy, gdy tylko źle się poczują. Sama przeżyłam koszmarną noc, gdy moja sunia non stop wymiotowała, a ja nie byłam w stanie zabrać jej do lecznicy do Lublina. Byłam sama, przerażona, bo nie mogłam jej pomóc, tylko czekałam do rana, aż jakiś weterynarz otworzy gabinet...
Pan Kacper z Chełma też opowiedział nam swoją smutną historię...
- Ostatnio pojechaliśmy z dziewczyną w okolice Teratyna. Spacerując tam, znaleźliśmy psa, który był bardzo zaniedbany i zakleszczony. Nie odnaleźliśmy jego właściciela, więc zaraz po powrocie do domu udaliśmy się z nim do weterynarza. Sytuacja była poważna, bo wyjęliśmy z niego 26 kleszczy! Niestety, po kilku dniach pies stał się osowiały, a dosłownie w jednej chwili stracił całą energię. Natychmiast zabraliśmy go do auta i pojechaliśmy do jednej z chełmskich poradni weterynaryjnych, ale usłyszeliśmy tam, że dochodzi godz. 19.00, więc nie zostaniemy przyjęci. To samo usłyszałem od dwóch kolejnych lekarzy weterynarii. W końcu udało mi się dostać do poradni, która na szczęście była otwarta do 20.00. Diagnoza była oczywista - babeszjoza. Lekarz pomógł nam, ale dalej zastanawiam się, co bym zrobił, gdyby pies nagle źle się poczuł o godz. 21.00? Przecież zanim dowiózłbym go do Lublina, być może już byłby martwy... - opowiada nam pan Kacper.
Pani Agnieszka dodaje, że gdy jej stary psiak był ciężko chory i potrzebował codziennie zastrzyków z glukozy, tylko jeden lekarz zgodził się do niego przyjeżdżać.
- Gdy nie było nas w domu nasz pies jakimś cudem znalazł schowaną czekoladę. Zjadł całą i bardzo mu zaszkodziła. Kiedy wróciliśmy z mężem do domu, byliśmy przerażeni jego stanem. Natychmiast zabraliśmy go do naszego lekarza weterynarii. Kilka godzin spędziliśmy w lecznicy, gdzie nasz biedak był cały czas pod kroplówką. Wieczorem wróciliśmy do domu, ale mieliśmy go obserwować. Pani doktor powiedziała wprost - gdyby coś się działo, od razu jedźcie do Lublina do kliniki - opowiada pani Ania.
Zapytaliśmy w Urzędzie Miasta Chełm, czy jest jakaś szansa na nocną opiekę nad zwierzakami w naszym mieście oraz czy zostały podjęte jakieś rozmowy z przychodniami, aby prowadziły w nocy i święta dyżury telefoniczne. Odpowiedziano nam, że "jeden z gabinetów świadczy całodobowe usługi weterynaryjne i mieszkańcy mogą kontaktować się z pogotowiem 24h, które działa w formie dyżuru telefonicznego tylko w nagłych przypadkach".
Na stronie internetowej lecznicy widnieje zapis:
"Pogotowie 24h działa tylko w nagłych przypadkach i ze względów rodzinnych oraz osobistych nie gwarantuję odebrania telefonu i podjęcia interwencji"
Nic w tym dziwnego, w końcu nie da się pracować 24h/7. Problem jednak jest poważny, a jak do tej pory - wydaje się, że nikt nie zamierza go rozwiązać...
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze