Do tragedii doszło 21 grudnia ub. r. w Turce. Małżeństwo z Barbarówki tego dnia rano, po godzinie 8, odwoziło swoją znajomą do sąsiedniej Michałówki. Było ślisko. Na zakręcie kierujący daewoo lanosem 59-letni mieszkaniec gminy Dorohusk nie zapanował nad autem i wpadł w poślizg. Pojazd zjechał z drogi i dachował na poboczu. Tuż pod żelaznym krzyżem...
Kierowca i siedząca z tyłu kobieta wyszli z auta o własnych siłach. Próbowali wydostać z samochodu 50-latkę, ale bezskutecznie. Nie dawała już oznak życia. Lekarz, gdy przybył na miejsce, mógł już tylko stwierdzić zgon. Sekcja zwłok wykazała, że udusiła się przez gwałtownie unieruchomioną klatkę piersiową lub ograniczenie ruchów oddechowych.
Wiadomo było od początku, że kierowca podczas wypadku był trzeźwy. Biegli uznali jednak, że przekroczył prędkość i nie dostosował jej do warunków panujących na drodze, stracił panowanie nad autem i wpadł w poślizg. Gdyby jechał z bezpieczną prędkością, miałby możliwość uniknięcia wypadku. Nie dość, że stracił żonę, to na dodatek czeka go sądowy proces.
Oskarżony przyznał się do winy i wyjaśnił, że przyczyną wypadku była śliska jednia, a żona zginęła, bo miała słabe serce...
Podobne tematy:
Napisz komentarz
Komentarze