- W czwartek wieczorem Sofijki nie było kilka godzin - opowiada pani Ania. - Poszłam jej szukać, ale bezskutecznie. W końcu sama przyszła. Powłóczyła nogami. Wymiotowała. Myślałam, że czymś się zatruła i źle się czuje.
Gdy rano okazało się, że kotka nadal jest w bardzo złym stanie, zabrała ją do Chełma do weterynarza. Zrobił szereg badań, wykluczył różne choroby. W końcu na prześwietleniu wyszło, że w jej ciele są dwa śruty - jeden w bioderku, drugi w brzuszku. Na następny dzień zaplanował operację. Niestety, okazało się, że Sofijki uratować się nie da. Śrut się przemieszczał, doszło do perforacji jelit.
Pani Ania o zdarzeniu zawiadomiła policję. - To nie do pomyślenia, że ktoś tak bezkarnie strzela sobie z wiatrówki do zwierząt - mówi. - Tym razem upolował kota, a gdy któregoś dnia trafi w dziecko?
Mieszkanka Rejowca zapewnia, że zrobi wszystko, żeby znaleźć mordercę jej kota. Twierdzi, że kiedyś słyszała niedaleko szkoły wystrzały z wiatrówki. Na ścianie sali gimnastycznej są charakterystyczne ślady. Czyżby ktoś urządził sobie dziką strzelnicę?
- Potwierdzam, że przyjęliśmy zawiadomienie o tym zdarzeniu - mówi Ewa Czyż, rzeczniczka prasowa KMP w Chełmie. - Policjanci przyjrzą się sprawie.
Pozostaje mieć nadzieję, że sprawca zostanie zatrzymany. Za taki czyn grozi mu do 3 lat pozbawienia wolności.
O zdarzeniu zawiadomione zostało także Stowarzyszenie Chełmska Straż Ochrony Zwierząt.
Napisz komentarz
Komentarze