- Mam wokół siebie ekipę sprawdzonych wolontariuszy, po prostu przyjaciół, z którą możemy osiągnąć jeszcze więcej. Dni Wędrowycza tworzą jednak nie miejscowi, a ludzie, którzy przyjeżdżają do nas z całej Polski – twierdzi Marek Farfos, główny dyrygent wszystkiego, co dzieje się obecnie wokół kultowej postaci książek Andrzeja Pilipiuka.
Kiedy „Dni Jauba Wędrowycza” rodziły się, jeszcze pod inną nazwą, prawie 20 lat temu, nic nie skazywało na to, że z lokalnego spotkania pasjonatów fantastyki i literatury zrodzi się z czasem wydarzenie, które markę samą w sobie stanowi nie tylko dla samego naszego województwa, ale i w pewnym wymiarze także dla Polski. Dzisiaj wokół Marka Farfosa gromadzą się bowiem wolontariusze nie tylko z odległych zakątków kraju, ale i zza granicy.
Tak było w tym roku na "Dniach Jakuba Wędrowycza":
- Zaczęło się od "Wesołych spotkań z tradycją, czyli dni Jakuba Wędrowycza", które wymyślił wymyślił Emil Majuk ze Stowarzyszeniem "Panorama Kultur". Pracowałem przy tym wydarzeniu od początku. Z czasem ta pierwotna formuła wyczerpała się i rozpoczęliśmy współpracę ze Stowarzyszeniem „Cytadela Syriusza” z Lublina, organizacją, która działa w obszarze szeroko pojętej fantastyki. A od paru już ładnych lat za wszystkie wydarzenia związane z Wędrowyczem odpowiadamy już my, czyli Fundacja „Ku Przeszłości”. Działamy więc w ramach własnej, sprawdzonej grupy przyjaciół i współpracowników i w całości odpowiadamy za program dni – wyjaśnia Marek Farfos.
Przekonuje jednak, że dni nie byłyby tak popularne i rozpoznawalne, gdyby nie wysokie wymagania, jakie stawiają przed sobą organizatorzy. Co roku poprzeczka zawieszana jest coraz wyżej. Pojawiają się „mocne” nazwiska pisarzy, ciekawi prelegenci i ciekawe grupy pasjonatów, którzy obdarzają uczestników całym bogactwem wrażeń. W Wojsławicach swoje miejsce znajdą wszyscy. I starsi, i młodsi.
- Cały czas intensywnie pracujemy w obszarze nawiązywania kontaktów z różnymi środowiskami – twórców literatury, pasjonatów, historyków, rekonstruktorów – słowem wszystkich, którzy mogliby dodać do organizowanego przez nas wydarzenia ciekawą cegiełkę. Ja sam pojawiam się na wszystkich największych targach fantastyki, promuję, opowiadam, zachęcam. Nie da się tego robić w inny sposób. Za naszym sukcesem kryje się ciężka praca, setki przemierzonych kilometrów i grono zaufanych współpracowników – zaznacza Farfos.
Wydarzenie w Wojsławicach organizują ludzie z Anglii, Katowic, Płocka czy Krakowa. Silne więzi przyjaźni wiążą również Wojsławice z Lublinem czy Zamościem.
- Co roku zaszczycają nas swoją obecnością członkowie Towarzystwa Szabli i Miecza z Zamościa, grupy, która pomaga nam w organizowaniu rekonstrukcji obrony kościoła w Wojsławicach. Obrony przed Szwedami. Są szable, muszkiety, wybuchy, huk armat, więc pokaz, który jest w stanie zgromadzić co roku szerokie, tak naprawdę coraz szersze grono obserwatorów. To oczywiście jeden z bloków dni, ale element niezwykle istotny. Sądzę, że w tej chwili można nas porównywać z Lublinem, gdzie odbywa się Star Fest – twierdzi pan Marek.
Niewątpliwie wokół kultowej postaci Wędrowycza wytworzył się swoisty „pozytywny ferment”, pewien zaczyn, który w tej chwili służy do przygotowywania wyśmienitych propozycji kulturalnych. Warto to jednak podkreślić po raz wtóry – sukces dni nie byłby możliwy, gdyby nie solidna praca u podstaw…
- Czy stawiamy jeszcze przed sobą jakieś cele? Oczywiście. Kapituła nagrody pytała nas między innymi o to, w jaki sposób wydarzenie będzie się rozwijało, kogo zechcemy jeszcze zaangażować, a więc pytała w gruncie rzeczy o rozwój właśnie. Sformułowaliśmy taki swoisty biznesplan, w którym została nakreślona szeroka perspektywa. Do czego zmierzam? Nie zamykamy sobie drzwi, dostaliśmy nagrodzeni za oryginalność i za to, że potrafimy zgromadzić wokół siebie ciekawych ludzi, ciekawe środowiska. W tym roku na przykład gościliśmy w Wojsławicach „Bractwo Samowara”, które uczyło, jak parzy się taką tradycyjną herbatę właśnie przy użyciu tego nieco zapomnianego naczynia. Miejsce więc znajdą u nas wszyscy, którzy są w stanie ubogacić uczestników swoimi pasjami – uważa organizator Dni Jakuba Wędrowycza.
W tak zwanym „międzyczasie” ekipa Farfosa finalizuje też inne projekty, między innymi „Muzeum Bimbrownictwa”. Będzie to miejsce poświęcone światu, który Pilipiuk wykreował w swoich książkach o Wędrowyczu. Mekka miłośników fantastyki i otoczki, którą przez lata udało się zbudować.
- To jest trochę tak, że u nas dni Wędrowycza trwają w zasadzie przez cały rok. Praktycznie codziennie pojawia się ktoś, także z dalekich zakątków świata, który chce sobie zrobić zdjęcie przy słynnych już pomnikach czy muralach nawiązujących do literatury Pilipiuka. Warto też zresztą powiedzieć o samych muralach, ponieważ wykonał je artysta Maciej Bujnowski, który na co dzień pracuje w firmie Aston Martin. Do otwarcia samego muzeum dojdzie najprawdopodobniej w przyszłym roku. Teraz nasza flaga, flaga Dni Jakuba Wędrowycza, jeździ po całej Europie i promuje nasze wydarzenie. Zresztą nie tylko w Europie, także w Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie. Tak więc dzieje się naprawdę dużo, nasz kalendarz jest wypełniony po brzegi – zaznacza Farfos.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze