Psiak z opuszczonej posesji może mieć złamaną nogę, bo kuleje, ale jak mówią sąsiedzi, w bieganiu za samochodami wcale mu to nie przeszkadza. Wędruje też po wsi i szuka pana. Przygotowano mu legowisko w oborze. Dopóki nie ma silnych mrozów, powinno mu to wystarczyć. Co będzie później?
- My go trochę karmiliśmy, ale mamy własne zwierzaki. Pies wyje, bo był przyzwyczajony do tego, że mieszka w domu. Skacze na klamkę drzwi wejściowych, tęskni za panem. Nie chcę, żeby chodził głodny, ale też nie chcę, żeby mnie obarczono opieką nad kolejnym bezdomnym zwierzęciem. Zgłosiłam problem do gminy i na policję. Nic nikt nie zrobił - mówi mieszkanka Rogatki.
Przy okazji sąsiedzi zwrócili uwagę, że ktoś w nocy szabrował w otwartym garażu opustoszałej posesji sąsiada. Po naszej interwencji funkcjonariusze policji komisyjnie pozamykali pomieszczenia gospodarcze. Ustalili też, że psem powinna zaopiekować się gmina. Nikt się jednak nie kwapi, żeby zwierzęciu zapewnić miejsce w schronisku.
- Próbowano mnie skłonić do podpisania zobowiązania, że zaopiekuję się psem. Nie chciałam. Sąsiad też nic nie podpisał, ale się zgodził przez kilka dni dawać mu jeść. Tak naprawdę nie ma nic dla psa - złości się nasza Czytelniczka. Jej zdaniem gmina robi za mało i zbyt skromnie wspiera sąsiada w dokarmianiu. Poszła nawet do urzędników z prośbą o zainteresowanie się sprawą, ale nic nie wskórała.
- Sąsiad zobowiązał się zaopiekować psem. Zawieźliśmy mu karmę. Nie będę ingerował w sprawy sąsiedzkie - mówi wójt Waldemar Domański.
Jak też wyjaśnia wójt, nikt z nim nie rozmawiał o tym, gdzie pies będzie przebywał w czasie nieobecności swojego pana. Z pewnością gmina nie zamierza narażać się na koszty związane z zapewnieniem zwierzęciu miejsca w schronisku.
Napisz komentarz
Komentarze