Adresatem anonimowego pisma jest starosta chełmski Piotr Deniszczuk. Dotarło też do lokalnych gazet. Postawiono w nim zarzut, że szkolenia kompleksowe ratowników wodnych, które finansuje Powiatowy Urząd Pracy w Chełmie, są organizowane niezgodnie z ustawą. Autor anonimu podparł się stanowiskiem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w sprawie szkoleń ratowników.
Afera, której nie było
- Z naszej strony wszystko jest wykonane, jak należy. Sprawdziliśmy podane tam informacje. Okazuje się, że niektóre osoby wymienione w tym donosie nie korzystały z dofinansowania z urzędu pracy. Moim zdaniem sprawa dotyczy rozgrywek konkurencji. Codziennie dostaję jedno lub dwa podobne pisma w różnych sprawach, oczywiście niepodpisane - wyjaśnia starosta Piotr Deniszczuk.
Szkolenie ratowników wodnych powinno zawierać określoną minimalną liczbę godzin teoretycznych i praktycznych oraz zostać zakończone egzaminem, oraz wydaniem zaświadczenia potwierdzającego ukończenie kursu. Zdaniem urzędników, wszystko to zostało dopełnione. Zarówno szkolący, jak i egzaminujący, mają odpowiednie uprawnienia. Kandydaci na kurs spełniali wymagane przez PUP warunki.
- Szkolenia na ratowników organizujemy od 2016 r. i z jednym wyjątkiem, wszystkie osoby, które z nich skorzystały, podjęły pracę i nie zostały u nas zarejestrowane ponownie jako osoby bezrobotne - mówi kierownik działu usług rynku pracy Regina Półkośnik.
Tymczasem według autora donosu szkolenie na ratowników, które organizował chełmski WOPR, było podzielone na moduły. W jego trakcie nadawano wewnętrzne stopnie WOPR: młodszego ratownika, ratownika WOPR, ratownika wodnego WOPR, które nie są potrzebne do podjęcia pracy i niezgodne z ustawą.
Okradali chełmskie sklepy [CZYTAJ]
- Prowadzimy zgodnie z ustawą kompleksowe szkolenia ratowników. Nie są one podzielone na moduły. Ich program został rozszerzony, gdyż jako WOPR możemy nadawać stopnie wewnętrzne. Nie musimy tego robić, nie musimy rozszerzać materiału, ale te stopnie są honorowane w całej Europie. Nasi ratownicy dzięki temu mogą pracować także za granicą - mówi Andrzej Klaudel, prezes Rejonowego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Chełmie. - Od 35 lat jestem instruktorem. Niemal wszyscy ratownicy w Chełmie są wyszkoleni przeze mnie. Jeżeli nie umieją pływać, jak napisano w tym donosie, to czemu inne organizacje tak chętnie chcą ich zatrudniać? - dodaje Klaudel.
Po szkoleniu darmowe staże
Sporo też kontrowersji wzbudziła informacja, że przeszkoleni ratownicy "są zmuszani" do odbycia bezpłatnych staży w ramach wolontariatu. Nie przewidują tego umowy z urzędem pracy.
- Nikt nikogo nie zmusza. Mamy na to uchwałę. Szkoleni przez nas ratownicy podpisują oświadczenia i zobowiązują się do odbycia praktyk zawodowych na kąpielisku. Po uzyskaniu stopnia młodszego ratownika należało dawniej odbyć 100 godzin stażu, żeby przystąpić do kursu i egzaminu na ratownika wodnego WOPR, a potem kolejnych 200 godzin stażu. Kontynuujemy dawne zasady - dodaje Klaudel. - Zgodnie z umową z urzędem pracy muszę zatrudnić ratowników po kursie na umowę zlecenie albo umowę o pracę i nie ma z tym problemu. Ratownik w sezonie będzie zarabiał ok. 3,5 tys. zł netto, ale gdy pracuje na kąpielisku przez 31 dni w miesiącu.
- Dawniej ratownik spędzał ok. 430 godzin na kursach i stażach, żeby móc samodzielnie pracować. Dzisiaj wystarczą 63 godziny szkolenia. Zdarzało się już, że kandydat na ratownika szedł w czwartek na kurs, a od poniedziałku stawał na kąpielisku. Naszym zdaniem to niedopuszczalne. Żaden WOPR nigdy nie zatrudniał młodszych ratowników - podkreśla Piotr Synowiec, wiceprezes Zarządu Głównego Wodnego Pogotowia Ratunkowego. W ubiegłym tygodniu wraz z synem Mateuszem Synowcem przeprowadzał na zbiorniku w Żółtańcach egzaminy praktyczne na sterników motorowodnych. Wszyscy uczestnicy kursu zdali.
- Naszym zdaniem ten donos to wojenka lokalna struktur, które chcą wejść na ten rynek. Zazdroszczą one, że tylko WOPR, jako członek Federacji Europejskiej, może nadawać uprawnienia umożliwiające podjęcie pracy za granicą - dodaje Synowiec.
Teraz czytane:
Napisz komentarz
Komentarze