Mieszkańcy stref, gdzie jest ognisko ASF, nie mają zakazu przebywania w miejscach publicznych, czy też zapraszania innych do domu. Chodzą na targi, do urzędów, witają się ze swoimi znajomymi.
- Kto przychodził do sołtysa, ten miał u siebie kolejne ognisko choroby - mówi Agnieszka Lis, powiatowy lekarz weterynarii.
W rozprzestrzenieniu wirusa przeszkodą nie były maty dezynfekcyjne ani inne restrykcje związane z bioasekuracją. Nawet lekarze weterynarii przyznają, że maty dezynfekcyjne na drogach to fikcja, bo właściwie trudno na nie natrafić.
- Jeżeli usuniemy wirusa z kół, to pozostanie na podwoziu samochodu. Jeden z lekarzy weterynarii mi powiedział, że trzeba nauczyć kawki, gawrony, psy bezdomne, żeby chodziły po matach, bo to one roznoszą chorobę - komentował na spotkaniu w starostwie burmistrz Siedliszcza Hieronim Zonik.
Kontakt z padłymi z powodu ASF dzikami mają najczęściej zwierzęta padlinożerne. W powiecie chełmskim krąży historia o rolniku, któremu pies zaniósł na podwórze nogę dzika. Zdrowemu dzikowi pies by nie odgryzł nogi. Dzik musiał być już martwy i zapewne jego truchło było źródłem zakażenia wirusem.
Najczęściej czytane:
Napisz komentarz
Komentarze