Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 25 listopada 2024 19:45
Reklama Mieszkania, apartamenty, kawalerki do wynajęcia
Reklama baner reklamowy

Nazywają go małym agresorem

Rodzice dzieci jednej z pierwszych klas Szkoły Podstawowej nr 11 w Chełmie, boją się o bezpieczeństwo swoich pociech. Kto im zagraża? Twierdzą, że uczeń tej klasy. Uważają, że szkoła lekceważy problem. Dyrektor Iwona Ceret zapewnia, że nikt niczego nie bagatelizuje, ale nie da się rozwiązać tej sprawy z dnia na dzień.
Nazywają go małym agresorem

Autor: zdjęcie poglądowe

- Nie zgadzamy się na bierność, żądamy natychmiastowych i efektywnych działań ze strony dyrekcji szkoły. Każdy dzień zwłoki to łzy i strach naszych dzieci. Jeśli w porę nikt nie przerwie tej machiny agresji i przemocy ze strony jednego siedmiolatka, może dojść do tragedii. Kto wówczas poniesie odpowiedzialność, jeśli któreś z dzieci zostanie kaleką? - pytają zdenerwowani rodzice.

 

Pluje, bije, robi, co chce

O problemie rozmawiano już na pierwszym zebraniu. Siedmiolatek miał uciekać z sali lekcyjnej, zabierać i niszczyć rzeczy innych uczniów, kopać wychowawcę, uderzyć księdza krzesłem, ale przede wszystkim bić swoich rówieśników.

- Jak w takich warunkach pozostałe dzieci mają rozwijać swoje pasje, zdobywać wiedzę i dobre oceny? Widząc, że nie ponosi za swoje zachowanie jakiejkolwiek odpowiedzialności, chłopak posuwa się coraz dalej i przekracza kolejne granice. Takie zachowanie jednego ucznia, który w dalszym ciągu pozostaje bezkarny, rzutuje na psychikę pozostałych - twierdzą rodzice. - Dzieci dziwią się, że "on robi, co chce", a pozostali muszą słuchać poleceń i wypełniać obowiązki ucznia.

Najgorsze, zdaniem rodziców, jest jednak to, że szkoła bagatelizuje problem i tak naprawdę stygmatyzuje ofiary chłopca. Dyrektor prosi o czas, a jego rodzice podobno nie dopuszczają do siebie myśli, że chłopak może mieć jakiekolwiek zaburzenia. To powoduje wzajemne frustracje i kłótnie.

- Po wielu rzekomych rozmowach i pozornej współpracy z rodzicami małego agresora, jego zachowanie zmieniło się na tyle, że bije on wtedy, gdy nauczyciel nie widzi, tzn. na przerwach międzylekcyjnych. Dzieci, które zostają na przerwach w sali z wychowawcą, mają względny spokój. Zaś te, które chcą wyjść na chwilę, automatycznie stają się jego ofiarą. Dochodzi do tego, że dzieci boją się wychodzić na korytarz czy do toalety, bo gdy tylko to zrobią, on biegnie i uderza je pięścią w kręgosłup lub w głowę - tłumaczą rozgoryczeni rodzice.

 

Na efekty trzeba poczekać

 Dyrektor Iwona Ceret odpiera zarzuty niezadowolonych rodziców i przekonuje, że od momentu, kiedy pojawiły się pierwsze symptomy, iż chłopiec może sprawiać problemy, szkoła prowadzi diagnostykę i analizuje efekty pracy osób zaangażowanych w pomoc chłopcu i klasie. Siedmiolatek ma prawo do nauki w Jedenastce, ponieważ jest to jego szkoła obwodowa. Nie ma orzeczenia o szczególnych potrzebach edukacyjnych i żadna podstawówka integracyjna nie chce go przyjąć. Na pewno nie jest tak, że dyrekcja nie widzi problemu, czy stara się zamieść sprawę "pod dywan".

- Jest to dziecko z problemami, które nie osiągnęło dojrzałości szkolnej, ale nie ma w nim agresji intencjonalnej - tłumaczy dyrektor Ceret. - Współpracujemy z rodzicami, jest też praca z pedagogiem, poradnią i muszę przyznać, że zauważamy niewielkie efekty. Niewielkie, ale są. To nie stanie się nagle, potrzebna jest praca i współpraca ze strony wszystkich. Jeśli ktoś zna sposób, jak natychmiast odmienić tego chłopca, to chętnie go poznam.

Ceret zapewnia, że podobnie jak rodzicom, jej także zależy na bezpieczeństwie wszystkich uczniów szkoły, dlatego podejmuje kroki, by takie bezpieczeństwo zapewnić. - Pamiętajmy jednak, że to nie jest agresor, ale dziecko z problemami, pod stałą kontrolą specjalistów - tłumaczy. - Problemem jest jednak też postawa rodziców pozostałych dzieci, ich wrogość i negatywne nastawienie do całej sytuacji. A co najgorsze, nastawienie takie przekazują też swoim dzieciom. Cokolwiek działoby się w klasie, winien temu jest zawsze tylko jeden uczeń, bez względu na to, czy to prawda, czy nie.

Dyrekcja szkoły otrzymała zgodę z urzędu pracy na staż. Dzięki temu ta klasa będzie miała asystenta z kwalifikacjami, który wspomoże nauczyciela prowadzącego i będzie otaczał szczególną opieką chłopca.

Rodzice poskarżyli się do wydziału oświaty i kuratorium.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklamareklama Bon Ton
KOMENTARZE
Autor komentarza: Pierre DolnientyTreść komentarza: Czy ktoś myślący uwierzył w te banialuki?Data dodania komentarza: 24.11.2024, 15:00Źródło komentarza: Chełm. Rozrasta się skład kadry kierowniczej miejskiej spółkiAutor komentarza: Majster RuraTreść komentarza: Pan Sikora powinien sobie przypomnieć swoje obraźliwe wpisy pod adresem Prezydenta w trakcie kampanii wyborczej, które publikował na Facebooku,a nie robić za trybuna ludowegoData dodania komentarza: 24.11.2024, 00:47Źródło komentarza: Chełm. Polityczna awantura o pumptrack. Kto nie jest w koalicji, nie ma wpływu na miejskie sprawy?Autor komentarza: JolkaTreść komentarza: W Żmudzi też by się przydał kolejny blok dla młodych bo jest zapotrzebowanie na mieszkania a nie ma nic do kupienia.Data dodania komentarza: 23.11.2024, 18:35Źródło komentarza: Gm. Leśniowice. Otwierają się na młodych i ich potrzebyAutor komentarza: chełmiakTreść komentarza: Lokalizacja w tym miejscu tak dużego boiska bez trybun, parkingu i kilku innych rzeczy to porażka.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 23:34Źródło komentarza: Chełm. Polityczna awantura o pumptrack. Kto nie jest w koalicji, nie ma wpływu na miejskie sprawy?Autor komentarza: ChelmiakTreść komentarza: Ale mamy za to boisko lekkoatletyczne przy rejowieckiej, szkoda tylko że brakuje tam tlenu do oddychania biegającData dodania komentarza: 22.11.2024, 21:17Źródło komentarza: Chełm. Polityczna awantura o pumptrack. Kto nie jest w koalicji, nie ma wpływu na miejskie sprawy?
Reklama
Reklama
Reklama