Zgłoszenie o płonącym budynku strażacy odebrali około 3.30 w nocy 31 grudnia. Do akcji skierowano dwa samochody ratowniczo-gaśnicze z Włodawy oraz druhów ochotników z Orchówka i Różanki. Wezwano również karetkę pogotowia, bo podejrzewano, że właścicielka może być w domu. Drewniany, stary budynek płonął jak pochodnia. Niewiele udało się ocalić. Po ugaszeniu płomieni strażacy przeszukali zgliszcza, ale nie znaleźli w środku żadnych zwłok. Straty oszacowano na 60 tys. zł.
Pani Marianny nie było w tym czasie w domu, bo na święta Bożego Narodzenia wyjechała do córki mieszkającej w województwie mazowieckim. Wróciła w sylwestra, kiedy dowiedziała się o pożarze. - Straciłam wszystko. Zostało mi jedynie to, co wzięłam ze sobą, jadąc do córki – mówi zrozpaczona kobieta.
Jeszcze tego samego dnia przesłuchali ją policjanci. - Dopytywali mnie, czy wiem, w jaki sposób mogło dojść do pożaru. Uważam, że ogień nie powstał wskutek zwarcia instalacji elektrycznej, bo niedawno wymieniłam przewody energetyczne w całym budynku. Wydaje mi się, że to było podpalenie, ale nie mogę niczego udowodnić, bo za rękę nikogo nie złapałam – dodaje Marianna Baran.
Na podpalenie wskazują także wstępne ustalenia strażaków i policjantów. - Prowadzimy postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. Na razie nikt nie został zatrzymany i nie usłyszał zarzutów. Ustalamy okoliczności zdarzenia – mówi nadkom. Bożena Szymańska z KPP we Włodawie.
W celu ustalenia przyczyny pożaru włodawska prokuratura powołała biegłego. - Czekamy na jego opinię – stwierdza krotko szefowa włodawskiej prokuratury Jolanta Sołoducha.
Pani Marianna tymczasowo zamieszkała u córki Agnieszki we Włodawie. Chciałaby jednak mieć własny kąt, na który jej nie stać, bo utrzymuje się z renty wynoszącej niespełna 600 zł.
- Córka też ma swoją rodzinę, a ja ze względu na wiek i kłopoty ze zdrowiem potrzebuję ciszy i spokoju. Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej przyznał mi 1000 zł zasiłku celowego na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Byłam też u wójta naszej gminy Dariusza Semeniuka. Pytałam o jakiś lokal zastępczy, ale stwierdził, że gmina takich nie posiada. Usłyszałam, że jedyne, co samorząd może mi w tej sytuacji zaproponować, to umieszczenie w chełmskim schronisku dla bezdomnych – tłumaczy nasza rozmówczyni.
Wójt Semeniuk zapewnia, że samorząd stanął na wysokości zadania. - Udzieliliśmy tej pani pomocy finansowej. Wkrótce zorganizujemy też jakąś zbiórkę dla niej. Nie chodzi o lokum, bo ma kilkoro dzieci, a syn, który mieszka w okolicy Chełma, deklarował, że może ją przyjąć pod swój dach - wyjaśnia.
Napisz komentarz
Komentarze