Przesłuchiwany przez policję rolnik spod Zamościa nie kręcił, jak było "z tymi pieczątkami". A było tak, że swoim "władymircem" na żadne badania techniczne nie jeździł do Zamościa.
– Nie opłacało się. Przez całe miasto musiałbym ciągnikiem jechać – mówił jak było.
Postanowił inaczej załatwić sprawę. Włożył do kieszeni dowód rejestracyjny pojazdu i pojechał do PZM przy ulicy Peowiaków. Zapłacił tyle, ile urzędowo trzeba zapłacić za badania techniczne, dołożył coś od siebie.
– Jeździ? – zapytał diagnosta.
– Chodzi, chodzi – odparł wdzięczny rolnik, odbierając podbity dowód z pieczątką. Ot, i całe badanie.
Takich diagnoz na oko było więcej. Jeden ze świadków zeznał nawet, że miał rozbity samochód. Nie zdążył "wklepać" tyłu przed terminem ważności dowodu rejestracyjnego. Na mieście dowiedział się, że taką sprawę można załatwić. I załatwił. W dokumentach rozbite i niesprawne auto przemieniło się w sprawne. Właściciele samochodów osobowych, motocykli, aut dostawczych, ciągników rolniczych z Zamościa i okolic doceniali przyjazne podejście do klienta na tej stacji. "Renoma" firmy rosła.
Nawet nie wjeżdżały
Sprawą nieprawidłowości w stacji kontroli pojazdów przy PZM w Zamościu policjanci z wydziału przestępstw gospodarczych Komendy Miejskiej Policji zainteresowali się w ubiegłym roku. Pomógł im w tym system CEPIK, czyli Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców oraz działania operacyjne. Z danych pozyskanych przez funkcjonariuszy wynikało np., że od 17 października do 6 listopada 2017 do tej stacji kontroli pojazdów nie wjechało łącznie 26 pojazdów. Pomimo to, że w ich dowodach rejestracyjnych potwierdzono przeprowadzenie badań technicznych.
Z materiałów operacyjnych wynikało także, że w innym terminie do stacji wjechało wprawdzie 13 pojazdów, którym jednak nie wykonano tzw. ścieżki diagnostycznej. W dowodach rejestracyjnych wbito pieczątki, że takie badania przeprowadzono. Policjanci przez wiele miesięcy weryfikowali prawdziwość pieczątek w dowodach rejestracyjnych. Przesłuchali kilkudziesięciu świadków – właścicieli pojazdów, którzy od 8 czerwca do 31 października 2017 roku byli klientami stacji kontroli pojazdów w Zamościu. Wśród przesłuchanych byli także obywatele Ukrainy.
Ostatecznie Prokurator Okręgowy w Zamościu postawił łącznie 26 zarzutów trzem diagnostom. Oskarżył ich o poświadczenie nieprawdy w dowodach rejestracyjnych w celu osiągnięcia korzyści majątkowych. Najwięcej, bo 17 zarzutów usłyszał 66-letni diagnosta. Wśród oskarżonych znalazł się też 44-letni kierownik serwisu (ma najmniej zarzutów).
Chcą kary, nie procesu
Oskarżeni przyznali się do zarzuconych im czynów. Nie chcą procesu. W uzgodnieniu z prokuratorem złożyli wnioski o dobrowolne poddanie się karze. Dwóch z nich zaproponowało dla siebie kary po roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na 3 lata tytułem próby oraz kary grzywny wysokości 3 tys. zł oraz 4,4 tys. zł, a także przepadek korzyści majątkowej w wysokości 210 zł oraz 110 zł. Kierownik serwisu chce być skazany na 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok tytułem próby i grzywnę w wysokości 800 zł.
Teraz ich wnioski rozpozna Sąd Rejonowy w Zamościu.
Napisz komentarz
Komentarze