Pomysł Track & Trace nie jest niczym nowy, ponieważ dyrektywa unijna została uchwalona jeszcze w 2014 r. i większość krajów Unii Europejskiej zdążyło już wprowadzić system u siebie. Większość, ale nie nasz. To, czy Polska wyrobi się do 20 maja stoi pod znakiem zapytania. Na samej akceptacji dyrektywy się bowiem nie kończy, ponieważ Track & Trace to wiele innych obowiązków. Jakich?
Przede wszystkim, nawet jeśli Sejm uchwali nowe prawo, a prezydent podpisze stosowną uchwałę, czasu będzie wymagało uruchomienie specjalnego systemu informatycznego. Do tego zaś trzeba wprowadzić dziesiątki tysięcy danych obejmujących podmioty zajmujące się handlem i produkcją papierosów. To jeszcze nie wszystko, ponieważ jeśli pojawią się poprawki, negatywnie wpłynie to na kurczący się czas. Następnie z kolei konieczne będzie opracowanie przepisów wykonawczych, które będą regulowały działanie systemu informatycznego. Dwa miesiące mogą okazać się za krótkie na dopięcie tego wszystkiego do końca.
Według szacunków Ministerstwa Zdrowia, system Track & Trace może zostać wprowadzony najwcześniej na początku maja. Tym samym na ewentualne poprawki będą tylko dwa tygodnie. Biorąc pod uwagę fakt, że 4/5 produkcji papierosów w Polsce trafia na eksport, zastój w systemie wprowadzi potężny paraliż w handlu. A to oznacza straty rzędu milionów złotych...
Co to oznacza dla palaczy? Teoretycznie nic strasznego. Po wprowadzeniu nowych przepisów, do sprzedaży nie będą mogły być wprowadzone papierosy wyprodukowane po 19 maja 2019 r. i nie posiadające kodu. Te, które powstały wcześniej będą natomiast sprzedawane legalnie. Problemy we wdrożeniu Track & Trace mogą spowodować wzrost cen papierosów...
Napisz komentarz
Komentarze