Przebijali się pismami i rachunkami
Spółka miała pokrywać koszty przesyłu danych - po 2,50 zł od każdej karty SIM. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie zaczęły przychodzić gigantyczne rachunki od operatora telekomunikacyjnego. Zwiększony pobór Internetu mógł wskazywać na to, że karty SIM były wyjmowane i wkładane do innych urządzeń, takich jak: tablety, smartfony i routery.
W związku z tą sytuacją spółka z Raciborza najpierw wysłała fakturę do urzędu gminy. Gdy władze odmówiły zapłaty, wezwała do zapłaty mieszkańców gminy korzystających z solarów. W pismach do nich spółka twierdzi, że doszło do nadużycia wykorzystania kart SIM, co naraziło ją na straty. Powołano się na art. 415 k.c. "Kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia". Jeśli mieszkańcy pieniędzy nie wpłacą na podane konto, spółka zapowiada wytoczenie powództwa i zawiadomienie organów ścigania. Najmniejsze kwoty, jakich zwrotu żąda firma, to kilkadziesiąt złotych. Najwyższy rachunek to ponad 9 tys. 300 zł.
Prokurator nie pomógł, może minister pomoże...
Gmina zawiadomiła o wszystkim prokuraturę. Stwierdziła, że działanie spółki, która zakładała solary, było od samego początku celowe i na niekorzyść gminy. Miało ono przysporzyć korzyści majątkowej firmie telekomunikacyjnej. Prokurator jednak nie dopatrzył się w tym znamion czynu zabronionego i dochodzenie umorzył.
Z decyzją prokuratora nie zgadzają się władze gminy. Z treści zażalenia na postanowienie o umorzeniu postępowania wynika, że spółka z Raciborza przesłała do gminy rachunki za 479 numerów telefonów należących do firmy telekomunikacyjnej. Tymczasem zamontowano mniej - 328 - instalacji solarnych. Również z materiału dowodowego wynika, że nie wszyscy użytkownicy solarów otrzymali karty SIM. Nawet przedstawiciel firmy przyznał, że na fakturach VAT znajdują się numery nie tylko mieszkańców gminy Wierzbica.
- Żądanie zapłaty jest nieuprawnione, bo dotyczy usługi, której nie zawialiśmy. Nie mamy też żadnej umowy z firmą telekomunikacyjną, która wystawiła rachunki - uważa wójt.
Początkowo roszczenie wynosiło ponad 83 tys. zł. W marcu gmina otrzymała od spółki zawiadomienie o kolejnych szkodach - na kwotę 170 tys. zł.
- Szukamy ratunku wszędzie. Złożyliśmy odwołanie i piszemy do Ministerstwa Sprawiedliwości - mówi wójt gminy Bożena Deniszczuk. - Takie działanie sprawia wrażenie, że spółka szuka winnych i próbuje odzyskać pieniądze za swoje zaniedbania - napisała w zażaleniu.
W ostatnim czasie jest też problem z serwisowaniem solarów. Firma, która je założyła, powinna to robić przez pięć lat. Tymczasem serwisanci kolejno jeden po drugim rezygnowali z pracy. - Sami zamierzamy zatrudnić serwisanta i obciążyć tę firmę - zapowiada wójt.
Napisz komentarz
Komentarze