Poszukiwania zaginionego mężczyzny rozpoczęły się w środę, 28 sierpnia. Wczasowicze wypoczywający na plaży, na wysokości ośrodka poczty polskiej spostrzegli, że około 30 metrów od brzegu w jeziorze ktoś prawdopodobnie tonie. Nad wodą widać było jedynie machające dłonie, najprawdopodobniej mężczyzny. Chwilę później zniknęły. Zaalarmowano ratowników i policję. Rozpoczęły się poszukiwania. Do akcji zostali zaangażowani również strażacy z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej we Włodawie. Z kilku łodzi przeszukiwano teren jeziora oraz rosnące na obrzeżach trzciny, ale bezskutecznie. W czwartek ogłoszono akcję poszukiwawczą tzw. trzeciego stopnia, czyli z udziałem płetwonurków, którzy przeczesywali dno jeziora. I to nic nie dało. W piątek poszukiwania kontynuowano.
- Otrzymaliśmy dwie informacje od plażowiczów, że ktoś prawdopodobnie utonął. Jednak do dzisiaj nie znaleźliśmy ciała. Nikt nie zgłosił też zaginięcia osoby bliskiej lub znajomej. Ponadto na plaży nie znaleźliśmy ubrań czy innych rzeczy osobistych bądź przedmiotów, które mogłyby wskazywać, że ktoś wszedł do wody i z niej nie wyszedł. Mimo to prowadzimy nadal akcję poszukiwawczą – tłumaczył w piątek zastępca komendanta włodawskiej policji mł. insp. Krzysztof Tatys.
W miejscu, gdzie prawdopodobnie doszło do utonięcia, nie ma wyznaczonego kąpieliska, a co za tym idzie, także ratowników, którzy mogliby natychmiast zareagować. Jest tam jedynie tzw. dzika plaża, z której wielu turystów wchodzi do wody, choć czynią to na własną odpowiedzialność.
W piątek wyjaśniła się zagadka, kim jest poszukiwany mężczyzna. Zaginięcie mieszkańca Władysławowa zgłosiła jego żona. Ostatnio przebywał nad Jeziorem Białym. Następnego dnia po godz. 19 dyżurny włodawskiej komendy policji otrzymał informację o odnalezieniu zwłok w jeziorze. W poszukiwania zaangażowane były wszystkie służby. Na miejscu, pod nadzorem prokuratora, do późnych godzin nocnych pracowali policjanci. W sprawie prowadzone będzie postępowanie, w toku którego policjanci ustalać będą szczegółowe przyczyny oraz okoliczności tego tragicznego zdarzenia. Zagadkowe jest to, że ciało wypłynęło w pobliżu głównej plaży, strzeżonej przez strażaków.
- Odległość od plaży, gdzie zaginął mężczyzna, do plaży głównej to ok. 700 metrów. W jeziorze nie ma aż takich prądów, jak w morzu, żeby ciało przemieściło się na tak dużą odległość. Nie mam pewności, czy to ten sam człowiek - dziwi się Andrzej Klaudel, szef chełmskiego WOPR.
Wszystko jednak wskazuje na to, że to 30-letniego mieszkańca Władysławowa widziano tonącego w pobliżu plaży na wysokości ośrodka poczty polskiej. Potwierdzają to relacje dwóch niezależnych świadków, którzy opisali tatuaże na jego rękach. Ponadto policja nie ma innego zgłoszenia dotyczącego osoby zaginionej w pobliżu jeziora.
Napisz komentarz
Komentarze