Przez sprawy, jakie wyszły na jaw po zmianie władz w szkole w Wierzbicy, włosy stają dęba. Problem mają władze i radni gminy, bo o niektórych rzeczach powinni być znacznie wcześniej poinformowani.
Filia - bomba z opóźnionym zapłonem
- Szkoła filialna w Wólce Tarnowskiej generuje duże wydatki. Na dobrą sprawę powinna zostać wyremontowana albo zamknięta. Od grudnia ub. r. jest w jej sprawie wydana decyzja komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Chełmie, z której wynika, że stan budynku zagraża życiu osób w nim przebywających - mówi Jakuta.
Strażacy uznali, że schody w szkole nie spełniają wymogów przeciwpożarowych. Zostały źle wykonane. Budynek tak naprawdę przez to nigdy nie powinien zostać oddany do użytku. Obecnie jest użytkowany wyłącznie na parterze, żeby dzieci nie musiały chodzić po schodach. Nie jest to duży kłopot, bo w szkole uczy się zaledwie 17 uczniów w dwóch oddziałach. Zatrudnionych jest tam 2 nauczycieli na pełnych etatach i jeden w niepełnym wymiarze godzin. Być może, gdyby informacje o decyzji komendanta PSP wypłynęły wcześniej, filia zostałaby zamknięta.
Pod szkołą niebezpiecznie
Nie mniej problemów jest w szkole w Wierzbicy. Organizacja ruchu w tamtym rejonie jest tak zła, że dyrektorka zmuszona była poprosić o pomoc policjantów. W godzinach porannych, gdy dzieci są przywożone do szkoły i później, gdy kończą zajęcia, istnieje realne zagrożenie, że ktoś wpadnie pod samochód.
- Nie ma chodników. Dziecko wychodząc ze szkoły, wchodzi wprost na jezdnię - mówi dyrektorka.
Budynek szkoły w Wierzbicy nie jest ani ogrodzony, ani oświetlony. Wieczorami na terenie tej placówki młodzi kierowcy kręcą samochodami "bączki". Niszczą szkolne boisko. Nieocieplony dach przez długi czas przeciekał. Przez to zniszczyła się drewniana podłoga na sali gimnastycznej. Koszt jej ponownego cyklinowania i lakierowania to 36 tys. zł. Naprawa dachu kosztowała zaledwie 2 tys. 300 zł.
Cieknący dach to skandal!
- Dlaczego przez tyle lat dach nie został ocieplony? Nad pomieszczeniami, gdzie było gimnazjum, cały jest w pęknięciach. Zimą w salach było 12 stopni ciepła. Po trzech dniach w takich warunkach szkoła powinna być zamknięta - opowiadała na sesji Jakuta.
Mówiła też o grzybie, który jest w pomieszczeniach piwnicznych, nierównej podłodze na korytarzach oraz awaryjnej kuchence na stołówce.
- Znalazłam 9 mikroskopów nigdy niewyjętych z pudełek. Nie nadają się do użytku, bo jest na nich grzyb. Bardzo dużo pieniędzy zostało wyrzuconych w błoto. Nowiutkie komputery mają za słabe dyski - wyliczała Jakuta problemy, jakie zastała. - Co dokument odnajdę, to odkrywam ciekawostkę - dodała.
Jak się okazało, w latach poprzednich w szkole był prowadzony sklepik. Zyski z tej działalności w części wpływały na prywatne konto. Potem zostały przelewem zwrócone do szkoły. Natomiast pieniądze, jakie dzieci wpłacały za autobus wożący je na wycieczki, wpłacano do SKO. Z tych pieniędzy kupiono drzwi do szkoły.
- Z jakiej racji? Nie miało to żadnych unormowań prawnych - komentuje Jakuta.- Jestem nauczycielem z ponad 38-letnim stażem, ale dyrektorem raczkującym. Majątek szkoły tak naprawdę nie został mi przekazany. Co ja jeszcze odkryję, tego nie wiem - mówiła dyrektorka.
Niewygodne odkrycia omówiła na forum
Kilka miesięcy temu ogromne kontrowersje wzbudziło odkrycie, że szkoła nie zatrudniała nauczyciela angielskiego, ale miała umowę z firmą zewnętrzną na prowadzenie wykładów. Nie dość, że to znacznie więcej szkołę kosztowało, to w dodatku nauczyciel nie miał wykształcenia pedagogicznego i nigdy nie rozpoczął stażu. O sprawie już pisaliśmy.
Gdy dyrektorka zaczęła mówić o tych trudnych sprawach, niektórzy radni próbowali jej przeszkodzić. Sugerowano nawet, że powinna o tym mówić wyłącznie na komisjach. Obrady komisji nie są emitowane w internecie, więc mniej osób by się o tym dowiedziało.
- Mi się przypomina polityka. Rozliczanie przeszłości itd. Pani nie przedstawiła wizji na przyszłość! Tylko pani rozlicza dziurę w dachu... - zdenerwował się radny Bogusław Kulbicki.
Jakuta zapewniła, że w Wierzbicy będzie najlepsza szkoła w powiecie, albo nawet w Polsce. Zaczęła od załatania dziury w dachu i rozwiązania niekorzystnej umowy na nauczanie angielskiego. Co ciekawe, ograniczyła nawet wydatki na wodę pitną. Znalazła sponsora na ustawienie w szkole dystrybutora na filtrowaną wodę z kranu.
- Nie zabraknie wody w szkole w Wierzbicy. Takich źródełek chcę dużo więcej, ale nie tylko w dosłownym słowa znaczeniu. Chcę źródełek dobra, uczciwości, prawości i bardzo dobrej nauki i nie staję w miejscu... - zapowiedziała Jakuta zdumionym radnym.
- Nic się nie stało, że jedna sesja potrwała dłużej. Pani dyrektor chciała pokazać, w jakim stanie zastała szkołę. Ma dużo obowiązków i nie była w stanie dotrzeć na komisję - tłumaczyła dyrektorkę wójt Deniszczuk.
Napisz komentarz
Komentarze