W obchodach nie brali udziału najmłodsi uczniowie szkoły. Nauczyciele dostali nawet przykaz, że mają dopilnować, aby dzieciaki także przerwy między lekcjami spędzały w klasach. - Po co więc kazano naszym dzieciom przyjść do szkoły na galowo? Dla kogo były te uroczystości? - pytają zbulwersowani rodzice. - Takie obchody to żywa lekcja historii, kto się ma tej historii uczyć? Dorośli, którzy ją znają i pamiętają? A może warto było pomyśleć też o uczniach, a nie tylko o lokalnej wierchuszce.
Tegoroczne obchody zaplanowane zostały rzeczywiście imponująco. Były wystawy, prezentujące życie w czasach PRL-u, samochody z tego okresu, a także inscenizacja przypominająca zdarzenia z grudnia 1981 roku. Na sali odbyły się też prelekcje przedstawicieli IPN.
Dyrektor Andrzej Kosiniec potwierdza, że rzeczywiście młodsze dzieci nie brały udziału w uroczystościach przygotowanych na sali gimnastycznej, jednak była to decyzja przemyślana.
- Podejrzewam, że dzieci nic nie zrozumiałyby z wykładów IPN, zwyczajnie mogłyby być dla nich nudne. Jeśli zaś chodzi o inscenizację, to przedstawiała ona akty przemocy wobec obywateli, co mogłoby być przez dzieci źle odebrane. Nie chcieliśmy, aby maluchy się wystraszyły - tłumaczy Kosiniec.
Jeśli chodzi o wystawy, to nauczyciele podobno zostali poinformowani, że mogą z uczniami je obejrzeć.
- Na ekspozycje składały się różne rzeczy, także te niebezpieczne, dlatego - aby uniknąć przykrych zdarzeń - zdecydowaliśmy, by dzieci nie wychodziły na korytarz same podczas przerw - wyjaśnia dyrektor Jedenastki.
Napisz komentarz
Komentarze