- Boks zacząłem trenować w 2012 r. Na trening namówił mnie starszy brat. Przyznam, że nie miałem zamiaru wiązać się z tym sportem na dłużej. Chciałem po prostu nauczyć się lepiej bić – wspomina Soczyński. - Teraz, jak spotykam się z bratem na Wigilii, to bardzo mu za to dziękuję. On też trenował różne sporty walki. W domu urządzaliśmy sobie sparingi. Najczęściej kończyło się tak, że wpadała mama z krzykiem i przerywała starcie – śmieje się 21-latek.
Rodzice negatywnie zareagowali na wiadomość o tym, że Michał zapisał się do sekcji bokserskiej. Ich niechęć do tego sportu narastała, kiedy syn wracał ze sparingów lub zawodów z podbitym okiem.
- Rodzice mówili mi wówczas, że boks nie jest mi do niczego potrzebny, że w końcu stanie mi się krzywda, ale ja czerpałem coraz większą przyjemność z zajęć – mówi nasz rozmówca. - Teraz rodzice zawsze trzymają za mnie kciuki i mocno mi kibicują.
Poważna przygoda z boksem rozpoczęła się, kiedy związał się z klubem Paco Lublin. Przełomowym momentem, który otworzył mu drzwi do wielkiej kariery, było zwycięstwo w Mistrzostwach Polski Juniorów. Podczas tych zawodów popularny "Soczek" wszystkie swoje walki wygrał przed czasem. Do tej pory nikomu jeszcze się to nie udało.
- Muszę przyznać, że sport mocno pomógł mi w nauce. Chciałem się uczyć, ale jakoś specjalnie mi to nie wychodziło – śmieje się Soczyński. - Nauczyciele często szli mi na rękę i przymykali oko. Szkołę oczywiście skończyłem i maturę zdałem. Rozpocząłem też studia w Wyższej Szkole Społeczno-Przyrodniczej w Lublinie.
Od dwóch lat wychowanek MKS II LO Chełm regularnie występuje w barwach reprezentacji narodowej. Podróżuje po całym świecie, walcząc w różnych międzynarodowych zawodach i meczach. Celem Soczyńskiego jest zakwalifikowanie się do przyszłorocznych Igrzysk Olimpijskim w Tokio.
- W następnym roku odbędą się dwa turnieje kwalifikacyjne do tej imprezy. W jednym z nich prawdopodobnie wystąpię. Zrobię wszystko, żeby wywalczyć awans. Od jakiegoś czasu już przygotowuję się do tych kwalifikacji – mówi 21-letni pięściarz. - Poważnie zastanawiam się również, czy nie przejść na zawodowstwo. Tam łatwiej jest pozyskać sponsora, a za walki otrzymuje się duże wynagrodzenia. Jeśli komuś się powiedzie, można stoczyć trzy, cztery pojedynki i ustawić się finansowo do końca życia – podkreśla Soczyński. - Nie wyobrażam sobie, żebym mógł robić coś innego. Nie widzę siebie w żadnej innej branży. Boks sprawia mi przyjemność. Wierzę, że będę z tego sportu jadł chleb – dodaje.
Napisz komentarz
Komentarze