Z początkiem stycznia ubiegłego roku punkt krwiodawstwa we Włodawie został zamknięty, bo pielęgniarki obsługujące oddział poszły na zwolnienia chorobowe, aby zaprotestować przeciw planowanej restrukturyzacji oddziałów nierentownych. Krew była potrzebna każdego dnia, więc decyzją władz oddziału regionalnego w Lublinie zastąpiły je pielęgniarki z Chełma i Zamościa. W rozwiązanie sporu włączył się nawet wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski. Spotkał się z pielęgniarkami centrum regionalnego, by przeanalizować koszty jego funkcjonowania. Apelował, aby załogi wszystkich oddziałów podjęły działania, które zwiększą liczbę krwiodawców. Okazało się, że punktem, który przynosi największe straty, jest ten we Włodawie. Dziennie krew oddawało w nim wtedy zaledwie 8 osób, a w innych punktach na Lubelszczyźnie było 30 dawców, albo więcej.
- Aby poprawić sytuację, skróciliśmy pielęgniarkom z Włodawy czas ich pracy w oddziale. Mają być w nim do godziny 12, a potem iść w teren, do szkół i zakładów pracy, aby zachęcać ludzi do tego, by oddawali krew. Oddział w Kraśniku znajdował się w podobnej sytuacji i już pokazał, że można podjąć działania naprawcze. Tego samego oczekujemy od ekipy z włodawskiego punktu krwiodawstwa, dlatego odejścia tych pań na zwolnienia lekarskie nawet nie chcę komentować... – tłumaczyła wówczas Elżbieta Puacz, dyrektor RCKiK w Lublinie.
Minister dał władzom RCKiK w Lublinie rok na poprawę działalności. Ustalono, że jeśli pobór krwi się nie zwiększy, to w pierwszym kwartale 2020 roku wszystkie nierentowne oddziały zostaną zamknięte.
We Włodawie mówi się, że miejscowy oddział krwiodawstwa nie zwiększył w sposób znaczący liczby krwiodawców w ciągu minionego roku i z początkiem kwietnia placówka zostanie zlikwidowana. W poniedziałek, 17 lutego w RCKiK w Lublinie próbowaliśmy dowiedzieć się, czy doniesienia o likwidacji punktu krwiodawstwa we Włodawie są prawdziwe, czy to tylko plotka. Chcieliśmy zapytać też, ilu krwiodawców przybyło. Dyrektor Elżbiety Puacz nie zastaliśmy. Oddzwoniła do nas jedna z pracownic lubelskiego oddziału. Prosiła, abyśmy nie zadawali takich pytań i stwierdziła, że to tak, jakbyśmy pytali ją, czy ma rude włosy. Dodała jednak, że oficjalnie nie chce się wypowiadać. Zasugerowała, abyśmy wysłali pytania mailem, ale do chwili oddania tekstu do druku nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Do tematu powrócimy.
Napisz komentarz
Komentarze