Do tej makabrycznej zbrodni doszło 4 kwietnia w Zienkach w gminie Sosnowica. Mężczyzna najpierw pobił swojego ojca, a potem leżącemu na łóżku zadał kilkanaście ciosów nożem, zamknął drzwi i poszedł. Gdy dotarł do Jamnik w gminie Urszulin, wszedł do pierwszego lepszego domu i powiedział domownikom, że chyba zabił swojego ojca. Zdezorientowani gospodarze początkowo nie wiedzieli, co mają zrobić. Obawiali się o własne życie. Po chwili zadzwonili na komisariat. Funkcjonariusze z Urszulina zatrzymali 30-letniego wówczas mężczyznę i zawiadomili parczewską komendę o podejrzeniu zabójstwa.
Policjanci znaleźli w domu młodego mężczyzny zmasakrowane zwłoki jego ojca. Wszędzie było pełno krwi. Prokurator, którego wezwano na miejsce zbrodni, zarządził przeprowadzenie sekcji zwłok. Wykazała ona, że cios został zadany w serce i był śmiertelny.
33-latek mieszkał w Lublinie. Czasami odwiedzał samotnie mieszkającego 55-letniego ojca. Przed zabójstwem spędził w Zienkach kilka dni. Co zaszło między nim a ojcem? Nie wiadomo. Podczas przesłuchania zeznał, że niczego nie pamięta. Powiedział mundurowym tylko tyle, że zażył leki psychotropowe ojca. 55-latek ponoć ostrzegał syna, aby ich nie brał, bo bardzo źle na niego wpływają. Wiadomo, że w chwili zatrzymania mężczyzna był trzeźwy.
Prokuratura Rejonowa we Włodawie skierowała podejrzanego na badania psychiatryczne. Specjaliści nie stwierdzili, aby miał on jakiekolwiek problemy ze zdrowiem. Rok temu przeciwko mężczyźnie został skierowany akt oskarżenia do Sądu Okręgowego w Lublinie. Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami. Nie wiadomo zatem, co zeznał podejrzany. W lutym zapadł wyrok. 33-latkowi za popełnioną zbrodnię groziła kara 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocie. Sąd w Lublinie oznajmił jednak, że wziął pod uwagę traumatyczne przeżycia z przeszłości oskarżonego oraz jego postawę po dokonaniu zbrodni i skazuje go na karę 10 lat pozbawienia wolności. Na poczet kary zaliczono mu pobyt w areszcie, w którym znajdował się od kwietnia 2018 roku. Wyrok nie jest prawomocny. I już wiadomo, że to nie koniec sprawy. Włodawska prokuratura będzie domagać się wyższej kary.
Napisz komentarz
Komentarze