W ubiegły czwartek na terenie gminy Wierzbica zjawili się obcy ludzie i kwestowali.
- Jedni mieszkańcy pewnie otworzyli drzwi i dali pieniądze, ale większość, w sytuacji zagrożenia koronawirusem, zapewne wyprosiła nieznajomych. Nie wiem, które stowarzyszenie jest tak nieodpowiedzialne, żeby w czasie "kwarantanny narodowej" prowadzić taką działalność - relacjonują mieszkańcy Wierzbicy.
Zawiadomiona o tym wójt gminy radziła nie wpuszczać obcych i wezwać policję. Wyglądało na to, że to "dzika zbiórka".
- Nie otwierajcie obcym. To nie jest czas na takie działania. Zbiorki można prowadzić w internecie i przez sms. W czasie epidemii takie akcje są niebezpieczne dla życia - apelowała wójt Bożena Deniszczuk.
Następnego dnia jej podejrzenia się potwierdziły. Jeden z mieszkańców zapamiętał nazwę stowarzyszenia, pod które podszywali się kwestujący. Nie od razu udało się tam dodzwonić. W końcu jednak ktoś odebrał telefon.
- Stowarzyszenie twierdzi, że żadnej zbiórki u nas nie prowadziło i że należy zawiadomić policję. Tak też zrobiłam - mówi wójt.
Wójt, by ostrzec mieszkańców, przesłała przez Facebook ostrzeżenie o fałszywych wolontariuszach. Odebrało je w ciągu dwóch godzin ponad 4 tys. osób.
Tego dnia policjanci interweniowali na terenie gminy tylko raz. Poinformowano ich, że dwie osoby, mężczyzna i kobieta, poruszający się samochodem osobowym po terenie gminy, próbują uzyskać dane osobowe od mieszkańców. Jak się okazało, byli to przedstawiciele jednej z firm. Oferowali podpisanie umowy. Nie popełnili czynu zabronionego.
Natomiast zgłoszenie dotyczące fałszywych wolontariuszy wpłynęło do kierownika posterunku późno wieczorem. Od rana w piątek funkcjonariusze patrolowali teren, ale po kwestujących nie było już śladu.
Napisz komentarz
Komentarze