Obok wspomnianego plakatu Biedronia wisiał baner ubiegającego się o reelekcję Andrzeja Dudy. Ten drugi został. Wiesław Muszyński zasugerował więc, że być może zniszczenia dokonał ktoś popierający prawą stronę sceny politycznej. Wywołał tym lawinę komentarzy. Pod postem w ciągu kilku godzin pojawiło się kilkaset wypowiedzi. Internauci zarzucili mu m.in., że zamiast walczyć z koronawirusem, zajmuje się zerwanym plakatem.
- Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Tak można określić tę sytuację i atak na mnie za post, który umieściłem na Facebooku. Zgadzam się z tym, że walka z koronawirusem jest teraz najważniejsza i tym przede wszystkim teraz się zajmuję. W niedzielny poranek, kiedy większość komentujących siedziała w domu, ja jechałem do pracy. Wtedy zauważyłem te porwane banery. A jechałem do pracy, bo każdego dnia wracają nasi mieszkańcy z zagranicy i niektórzy potrzebują lokalu na odbycie kwarantanny. Właśnie w niedzielę były pierwsze zasiedlenia. Mieliśmy w związku z tym spotkanie członków miejskiego zespołu zarządzania kryzysowego – wyjaśnia burmistrz.
Nie kryje, że jest zniesmaczony tym, że internauci - zamiast potępić wandali, którzy to zrobili - krytykują go za udostępnianie takiej informacji na Facebooku.
- Oczekiwałbym raczej wsparcia wszystkich stron politycznych w tej sprawie i solidarnego potępienia. Jako urząd miasta jesteśmy jednym z pierwszych samorządów, który zaoferował pomoc przedsiębiorcom i wsparcie szpitalowi na zakup maseczek. Nie chciałem o tym pisać, ale skoro niektórzy tak lubią zaglądać do portfeli - informuję - ja już przeznaczyłem z prywatnych pieniędzy 1000 zł na zakup maseczek dla naszego szpitala. To co, może wyzwanie, drodzy lokalni politycy? To teraz takie popularne – napisał Muszyński na portalu społecznościowym.
Na Facebooku nikt jednak mu nie odpowiedział.
- Oficjalnie żadna z osób komentujących wyzwania nie podjęła. Wszyscy teraz milczą – dodał burmistrz.
Napisz komentarz
Komentarze