Pomysł nie jest do końca nowy. Choć fotoradary w Polsce działają, jak należy, to największy problem pojawiał się w chwili ukarania zbyt szybkiego kierowcy. Jeżeli zdjęcie było niewyraźne i trudno było ustalić, kto siedział za kółkiem, sprawa najczęściej trafiała do sądu, przedawniała się i w ostateczności nikt nie ponosił kary. Ministerstwo postanowiło więc z tym skończyć. Szczególnie że w dobie pandemii liczba piratów drogowych drastycznie wzrosła. Nową propozycją resortu jest więc to, aby za zarejestrowane przekroczenie prędkości karę ponosił właściciel auta, chyba że w ciągu 14 dni od otrzymania wezwania wskaże osobę, która siedziała za kierownicą.
Ministerstwo po konsultacjach z Głównym Inspektoratem Transportu Drogowego nie ma złudzeń, że wprowadzenie radykalnych rozwiązań jest konieczne. Tylko od połowy marca do połowy kwietnia w całej Polsce ponad 500 fotoradarów zarejestrowało blisko 128 500 wykroczeń. Wśród trzech niechlubnych rekordzistów, dwóch znacznie przekroczyło prędkość w powiecie chełmskim oraz krasnostawskim. Najszybszym z trójki piratów okazał się ten jadący na początku kwietnia aż 160 km/h przez Stołpie, przekraczając dozwoloną prędkość ponad trzykrotnie. Tylko niewiele wolniej, bo 153 km/h, również na początku kwietnia, gnał przez Łopiennik Górny inny kierowca. Trzecią lokatę z wynikiem 151 km/h w terenie zabudowanym zajął zmotoryzowany, który pędził przez Krzywanice w województwie mazowieckim.
Napisz komentarz
Komentarze