Na początku ubiegłego tygodnia w gospodarstwie zachorowała jedna świnia. Zwierzę padło, a właściciel hodowli zgłosił zdarzenie lekarzowi weterynarii. Ten przyjechał i pobrał próbki do badań. W czwartek laboratorium poinformowało, że zwierzę zaatakował afrykańskiego pomór świń. Decyzją inspektora weterynarii w piątek całe stado zostało poddane tzw. ubojowi sanitarnemu i przetransportowane do zakładu utylizacji. Gospodarstwo zostało zdezynfekowane, zarządzono kwarantannę. Jak udało nam się ustalić, starty gospodarza mogą sięgać nawet ok. 100 tys. zł. Niestety nie odbierał od nas telefonu.
- Właściciel hodowli twierdzi, że nie ma nawet najmniejszych podejrzeń, skąd choroba wzięła się w jego gospodarstwie. My też jesteśmy zszokowani. Prawie trzy lata nie było u nas ogniska choroby. Od kilku miesięcy nie znaleziono również padłego dzika w naszych lasach - tłumaczy starosta Andrzej Romańczuk. - Musimy w promieniu trzech kilometrów od hodowli wyznaczyć strefę zapowietrzoną, natomiast w obrębie 7 km strefę zagrożenia wirusem. Rozstawimy tablice informacyjne i rozłożymy maty dezynfekcyjne. Strażacy z OSP co kilka godzin będą musieli polewać je wodą, aby cały czas były wilgotne i spełniały swoją funkcję. Każdy pojazd będzie musiał przejechać przez nie, a także przejść każdy pieszy. Wszystko po to, aby wirus nie rozprzestrzenił się poza strefę zagrożenia.
W wyznaczonej strefie zapowietrzonej znajdują się jeszcze dwie inne hodowle świń. Właściciele drżą, czy weterynaria nie nakaże ubić także ich zwierząt. Podobno na razie nie ma takiego zagrożenia. Podobna sytuacja miała miejsce trzy lata temu. Wówczas także nie zdecydowano się na ubój wszystkich świń w strefie i choroba nie rozprzestrzeniała się do sąsiednich stad. Hodowcy i tak jednak załamują ręce, bo choć ich świnie ocaleją, to przez pewien czas nie będą mogli ich nigdzie sprzedać. To z kolei oznacza, że później za przerośnięte zwierzęta wezmą mniej pieniędzy.
Najprawdopodobniej lada dzień wojewoda lubelski ogłosi zakaz przemieszczania świń, organizowania targów i wystaw zwierząt oraz polowań zbiorowych. Nie będzie można organizować widowisk, zgromadzeń, pochodów oraz innych imprez masowych na terenie zapowietrzonym. Niewykluczone, że przywrócone zostaną też akcje przeczesywania lasów w poszukiwaniu padłych dzików przez żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej.
Tymczasem urzędnicy proszą o zachowanie wszelkich środków ostrożności. Trzoda chlewna ma być przechowywana w pomieszczeniach szczelnie zamkniętych, aby nie mogły wejść do nich dziki lub inne zwierzęta, które mogą być nosicielem wirusa. Pasza także musi być zabezpieczona przed dostępem zwierząt wolno żyjących. Zarówno przed wejściem do pomieszczenia, w którym przetrzymywana jest trzoda chlewna, jak też we wjeździe na posesję i wyjeździe z niej musi być wyłożona specjalna mata dezynfekcyjna. Gospodarz ma też obowiązek używania odrębnego stroju do pracy w chlewni i nie ma prawa wyjść w nim z budynku.
W 2017 roku na terenie powiatu włodawskiego wirus ASF został wykryty w około pięciu hodowlach. Największe stado w Sobiborze w gminie Włodawa liczyło prawie 2 tys. sztuk.
Napisz komentarz
Komentarze