Rozporządzenie wydano wskutek wykrytego 4 czerwca przypadku ASF w jednym z gospodarstw w Różance. Obowiązuje od 8 czerwca. Strefą zapowietrzoną objęto Różankę, Stawki oraz Szuminkę. Znacznie więcej miejscowości znalazło się w obszarze zagrożonym, ustalonym w promieniu 7 km od obszaru zapowietrzonego. Są to: Korolówka Osada, Korolówka Kolonia, Krasówka, Orchówek, Żuków i Suszno w gminie Włodawa, Adampol, Wyryki Adampol i Suchawa w gminie Wyryki, a także Dołhobrody, Lack, Zaświatycze, Pawluki i Konstantyn w gminie Hanna oraz miasto Włodawa.
Na tym terenie zakazano przemieszczania świń oraz wszelkich innych zwierząt bez zgody powiatowego lekarza weterynarii. Hodowcom nie wolno nawet wywieźć obornika na pole. Zabroniono organizowania targów i wystaw zwierząt oraz polowań zbiorowych i odłowów. Nie wolno też organizować widowisk, zgromadzeń, pochodów oraz innych imprez masowych na terenie zapowietrzonym.
Co to oznacza dla hodowców trzody chlewnej z tego terenu? Mnóstwo problemów. Okazuje się, że niektórzy już w 2017 roku zlikwidowali stada i przestawili się na inną działalność, kiedy wirus zaatakował świnie po raz pierwszy. Nieliczni zdecydowali się kontynuować hodowlę trzody.
- Kiedyś miałem po 300 sztuk rocznie w hodowli, teraz już tylko około 100, więc to już nie jest to gospodarstwo, które było. Zmniejszyłem stado, bo za dużo rygorów jest do spełnienia, ale z czegoś trzeba żyć. Wiem już o wprowadzonym zakazie sprzedaży zwierząt. Mam tylko nadzieję, że nie potrwa on zbyt długo. Na razie nie rozważam likwidacji hodowli, będę brnął dalej – mówi Eugeniusz Ignatiuk z Różanki.
Artur Zalewski ze Stawek zlikwidował hodowlę świń.
- Zostałem tylko przy produkcji roślinnej. Do tego założyłem inną działalność. Czy korzystniej na tym wychodzę, nie wiem. Na pewno nie ciąży na mnie strach, czy z powodu ASF znów nie dostanę po kieszeni. W 2017 roku, kiedy wirus zaatakował w naszym powiecie, straciłem bardzo dużo. Świnie przerosły, sprzedałem je za grosze. Zamiast zyskać, jeszcze dołożyłem do tego interesu. Potem narzucono nam szereg wymogów, które musieliśmy spełnić, aby prowadzić dalej hodowlę. Maty trzeba było kupić i pilnować, aby nie były za suche ani za mokre. Lekarze weterynarii ciągle mieli zastrzeżenia. To siatki w oknach nie takie, to jeszcze inne problemy. Doszedłem do wniosku, że takie boksowanie się nie ma sensu – tłumaczy gospodarz.
Podobnie uczyniło wielu innych hodowców, szczególnie tych, którzy prowadzili hodowle w tzw. cyklu otwartym, czyli po wyprzedaniu zwierząt, na nowo zapełnili oborę prosiętami. Kiedyś była częsta rotacja. Tuczniki wyjeżdżały z obory, a po chwili wjeżdżały do niej prosięta.
- Nasi lekarze weterynarii zabronili nam stawiania stada na okres letni. Nie było wyjaśnień, po prostu nie mogliśmy. Chyba nie będę więcej stawiał stada nawet na zimę, tym bardziej że ASF ponownie zaatakował i nie wiadomo co będzie – dodaje kolejny z naszych rozmówców.
Napisz komentarz
Komentarze