Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama https://chelmskiewidoki.pl

Woda na wagę złota

Mijają lata, a w Dubniku, jak nie było bieżącej wody, tak nie ma. Część studni wyschła. Wójt obiecuje, że tego lata będzie dowoził wodę mieszkańcom.
Woda na wagę złota
Od 10 lat nie mamy wody we własnej studni. Musimy nosić ją od sąsiadów. Na wywiercenie studni głębinowej nas nie stać. To wydatek kilku tysięcy złotych. Bez pomocy gminy sobie nie damy rady. A ja sam jestem po dwóch zawałach i też mi sił brakuje, żeby pomóc małżonce

- Prosimy o pomoc. Na trzy rodziny jest jedna studnia. Pozostałe wyschły. Niektórzy mieszkańcy, zmęczeni ciągłym czekaniem, sami zapłacili za wybicie studni głębinowej, bo w urzędzie gminy od 2012 roku słyszymy tylko, że w budżecie nie ma pieniędzy na doprowadzenie nam wodociągu. Na zmianę auta 140 tys. zł jednak się znalazło, a my żyjemy jak w średniowieczu – napisał w mailu do naszej redakcji mieszkaniec Dubnika.

O problemie Dubnika pisaliśmy kilkakrotnie. Po raz pierwszy w 2012 roku, kiedy mieszkańcy zaalarmowali nas, że wysychają im studnie, a urząd gminy nie chce im pomóc. Rok później, po dość śnieżnej zimie poziom wody gruntowej się podniósł. W studniach też jej przybyło, ale w kolejnych latach było tylko gorzej. W 2015 roku mieszkańcy ponownie zwrócili się do nas z prośbą o interwencję. Twierdzili wtedy, że studnie znowu wyschły, a oni są lekceważeni przez lokalne władze samorządowe i pozostawieni sami sobie z tym problemem.

- Nie może być tak, że w XXI wieku nie mamy wody do picia. Wyciągamy ze studni 3-4 wiadra i koniec. Na najpilniejsze potrzeby wystarcza, ale jakość tej wody jest zła – mówił wówczas pan Kamil.

W jeszcze gorszej sytuacji był pan Ryszard. Jego studnia wyschła całkowicie. 

- Pompę już z niej wyciągnąłem, bo tylko piach zasysała. Mogłaby się spalić. A to, co napłynie do studni, wyciągam wiadrem. Jest tego niewiele. Do wyprania ubrań zgromadzę trochę wody, ale żeby wlać ją do pralki muszę najpierw przecedzić przez sito, aby oddzielić piach. Natomiast do picia kupuję w sklepie wodę butelkową – relacjonował. 

Ówczesny wójt obiecał mieszkańcom Dubnika, że postara się doprowadzić im wodociąg z Sobiboru. Opracowano dokumentację techniczną, a Gminny Zakład Komunalny we Włodawie złożył wniosek o dofinansowanie. Nic z tego nie wyszło. 

Pojechaliśmy znów do Dubnika, że by porozmawiać z mieszkańcami. Wieś jest niewielka, a większość mieszkańców to ludzie starsi, dla których przyniesienie wiadra wody ze studni sąsiada stanowi spory problem.

- W naszej studni wody nie ma od 10 lat. Wiadrami nosimy ją do domu ze studni od ciotki po drugiej stronie drogi. Cztery rodziny się u niej zaopatrują, ale w jej studni woda też się kończy. Na samo pranie muszę przynieść 8 wiader. A gdzie woda na jedzenie, kąpiel i inne potrzeby? Sama muszę to wszystko robić, bo mąż jest po dwóch zawałach. Jak długo jeszcze tak mamy funkcjonować? Sił już brakuje - żali się Beata Czop

- Znamy problem. Któregoś roku nawet pieniądze z funduszu sołeckiego przeznaczono na zakup części rur wodociągowych. Jednak przeciągnięcie nitki wodociągu przez las na odległości koło 3 km jest dużym wydatkiem, na który nie mamy środków w budżecie gminy. Poza tym, mieszkańców jest tam za mało. Pobór wody byłby niewielki, zalegałaby ona w wodociągu i także nie nadawałaby się do picia. Może zaryzykowalibyśmy z budową wodociągu, gdybyśmy mieli pewność, że ta miejscowość się rozbuduje – tłumaczy sekretarz gminy Marta Wawryszuk.

Według niej, jedynym rozwiązaniem jest wykonanie indywidualnych studni głębinowych. Jest to jednak spory wydatek, może około 10 tys. zł, bo Dubnik położony jest na wzniesieniu,a studnię zaś trzeba wywiercić poniżej poziomu rzeki Bug.

Być może władze samorządowe postarają się częściowo zrekompensować mieszkańcom koszty wywiercenia studni, ale nie w tym roku.

- Wójt planuje spotkanie z mieszkańcami Dubnika i tego lata rozwiążemy problem wyłącznie poprzez dostarczanie im wody. Co do kwestii auta służbowego, dysponujemy tym, które mieliśmy, zaś w budżecie zapisaliśmy pieniądze na zakup autobusu do dowozu dzieci, bo busy są za małe, a gimbus w fatalnym stanie technicznym. Planujemy kupić większy, 30-osobowy autobus, żeby dzieci z Sobiboru oraz innych miejscowości nie musiały jechać do szkoły o 6 rano – dodaje Wawryszuk.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama