- Mam już tego dość – mówi pani Marta, pacjentka jednego z niepublicznych ZOZ-ów. – Wszystkie urzędy i instytucje powróciły do normalnej pracy, a w przychodniach nadal preferowaną formą kontaktu z lekarzem są teleporady. Niby można umówić się na wizytę, ale dodzwonienie się do przychodni graniczy z cudem.
Kobieta opowiada, że z usług lekarza korzysta tylko wtedy, kiedy już musi.
– Źle się poczułam, bardzo bolał mnie kręgosłup. Próbowałam dodzwonić się do przychodni. Cały czas było zajęte. Wykonałam kilkanaście prób połączenia się z rejestracją, ale bez skutku. Pomyślałam, że skoro wszystkie instytucje wracają do normalnej pracy, to spróbuję dostać się do lekarza osobiście.
Jak postanowiła, tak zrobiła, tyle tylko, że nie została przyjęta, bo na wizytę się nie umówiła. Tego dnia mogła jedynie w wejściu do przychodni zostawić kartkę z listą leków do przepisania. Wolałabym, aby lekarz mnie obejrzał. Przecież nie jestem lekarzem, żeby ordynować sobie leki. Podobnego zdania jest pan Krzysztof.
- Teleporada jest świetna, gdy chodzi o wystawienie recepty czy zwolnienia. Leczyć w ten sposób się jednak nie da. Wolałbym spotkać się z lekarzem w cztery oczy, dać się zbadać, osłuchać. Mam problemy ze słuchem i nie zawsze słyszę, co do mnie mówią, a przez telefon… szkoda gadać… Najpierw trzeba się jednak dodzwonić.
Mariusz Żabiński, dyrektor Miejskiego Samodzielnego Publicznego ZOZ mówi, że w podległych mu przychodniach liczba pacjentów osobiście przyjmowanych w gabinetach systematycznie rośnie. Tylko na ul. Wołyńskiej każdego dnia to średnio ponad 50 osób. Nie jest więc tak, że przychodnie są zamknięte.
- Żeby uniknąć kolejek i kontaktu pacjentów między sobą, prosimy, by rejestrowali się telefonicznie. Umawiani są wtedy na konkretną godzinę – dodaje dyrektor Żabiński.
Każdy, kto wchodzi do przychodni, musi mieć maseczkę na twarzy i rękawiczki. Ma też mierzoną temperaturę. Normalnie pracują gabinety zabiegowe czy RTG. Przecież zastrzyków, czy USG nie zrobi się na odległość.
Dyrektor przyznaje, że są i tacy pacjenci, którzy nie wymagają badań, a chcą tylko przedłużenia recepty. Mogą to zrobić telefonicznie, ale wolą osobiście. Nie rozumieją, że epidemia nie została odwołana.
Już w czerwcu na pacjentów otworzył się chełmski szpital. Normalnie pracują wszystkie przychodnie specjalistyczne. Pacjentów, jak i lekarzy obowiązuje zwiększony reżim sanitarny.
- I to może być ta niedogodność, bo przed wejściem na teren szpitala mierzona jest temperatura, trzeba też zdezynfekować ręce – mówi Kamila Ćwik, dyrektor szpitala. Równocześnie radzi, aby wcześniej zarejestrować się telefonicznie.
W przywracaniu pełnego i bezpiecznego dostępu do świadczeń medycznych oraz powrocie do normalnego trybu leczenia szpitalom i przychodniom specjalistycznym i POZ-om mają pomóc dodatkowe środki, w wysokości 3 procent wartości faktur, które rozliczają z NFZ. W skali całego kraju to 180 milionów złotych miesięcznie, a w województwie lubelskim to ponad 50 milionów złotych. Z tych pieniędzy placówki mogą finansować np.: środki ochrony osobistej dla pacjentów i personelu medycznego, a także przygotowania gabinetów i pomieszczeń do wizyt pacjentów w reżimie sanitarnym.
Nowe rozwiązanie ma działać do czasu zniesienia obostrzeń wprowadzonych przepisami związanymi z COVID-19.
Równocześnie, do osób, które skorzystały w czasie epidemii COVID-19 z usług lekarza podstawowej opieki medycznej - na zlecenie NFZ - mogą zadzwonić ankieterzy, by sprawdzić, czy porada faktycznie się odbyła i w jakiej formie została przeprowadzona. W ten sposób fundusz chce sprawdzić, jak bardzo epidemia rozpowszechniła teleporady oraz zmieniła organizację wizyt osobistych w przychodniach.
Napisz komentarz
Komentarze