Po tym, jak stacje diagnostyczne zaczęto poddawać coraz bardziej szczegółowych kontrolom, liczba usterek, które przymykano oko podczas przeglądów zmalała. Zdaniem Ministerstwa Finansów jednak niewystarczająco, ponieważ po polskich drogach wciąż porusza się zbyt wiele samochodów, które nie powinny takiego przeglądu przejść. Części nieuczciwych diagnostów udawało się obchodzić systemy monitorowania dokonywanych badań oraz podawania informacji do CEPiK. Ponadto ze statystyk wynika, że do części zdarzeń drogowych dochodziło także ze względu na zły stan samochodu, który posiadał ważny i potwierdzony pieczątką przegląd. Resort postanowił działać i rozpocząć prace nad zmianami w prawie o ruchu drogowych. Jak podaje w uzasadnieniu, nowe procedury mają wprowadzić metody „nadzoru nad systemem badań technicznych pojazdów, umożliwiające szybkie reagowania na ujawniane nieprawidłowości, a także wykonywanie działań prewencyjnych”.
Co to oznacza w praktyce? Przede wszystkim, właścicielom aut z wadami jeszcze trudniej będzie uzyskać pieczątkę w przeglądzie, nawet u zaprzyjaźnionych diagnostów. Pracownicy stacji diagnostycznych będą bowiem mieli obowiązek fotografowania badanego auta, a także dołączania zdjęć do szczegółowych wyników przeprowadzonej diagnozy stanu samochodu. Rozwiązanie to nie jest nowe, ponieważ stosuje się je już w innych krajach Europy. System ten wyjątkowo skutecznie sprawdził się w Czechach, gdzie wszyscy diagności otrzymali instrukcje, ile zdjęć poszczególnych elementów samochodu muszą wykonać. Przełożyło się to znaczne zmniejszenie niesprawnych pojazdów poruszających się po tamtejszych drogach.
Jest jednak i druga strona medalu. Wykonywanie dodatkowych czynności przez mechaników podczas badań technicznych, obejmujących także przygotowanie i prowadzenie dokumentacji, oznacza większe koszty dla właścicieli stacji. Tym samym, bardzo prawdopodobne jest, że część z nich zacznie postulować kolejne podwyższenie opłat za przeprowadzenie weryfikacji stanu auta.
Zmiany planowane przez resort mają wyeliminować z dróg wadliwe pojazdy, a także te, które zanieczyszczają powietrze i mają negatywny wpływ na środowisko. Ministerstwo chce zachęcać polskich kierowców do rezygnacji głównie z aut z silnikiem diesla i decydowaniu się na samochody elektryczne lub hybrydowe. Tylko w zeszłym roku badań technicznych nie przeszło ponad 540 000 z 17 600 000 polskich samochodów. Z tych 540 000 natomiast tylko 368 000 pojawiło się na stacji ponownie z naprawionymi usterkami. Według szacunków ministerstwa, zaostrzenie przepisów może przełożyć się na to, że w tym roku badań technicznych nie przejdzie znacznie więcej niż pół miliona samochodów.
Napisz komentarz
Komentarze