Niemal wszyscy mieli kontakt z tak zwanym przypadkiem potwierdzonym. Zakazili się od osób, które przyjechały tutaj spoza naszego regionu. Dotyczy to między innymi mieszkańców gminy Sawin. Wirusa przywiozła młoda kobieta mieszkająca w Warszawie. Zaraziła ojca, siostrę i szwagra.
Na oddziale zakaźnym chełmskiego szpitala leczone są obecnie 22 osoby, w tym 14 zakażonych SARS CoV-2. Dwóch pacjentów czeka na wynik.
Niebawem trafiać tam będą tylko chorzy wymagający leczenia. Szpitale powiatowe, między innymi w Krasnymstawie i Włodawie, mają wytyczyć obszar obserwacyjno-izolacyjny dla osób z podejrzeniem zakażenia SARS CoV-2, które oczekują na wynik badania. W naszym regionie miejsce takie przygotować ma również SP ZOZ Chorób Płuc i Gruźlicy w Adampolu. Każda z tych placówek ma dysponować co najmniej trzema łóżkami przeznaczonymi dla takich pacjentów.
- To ważne, jeżeli pojawi się grypa sezonowa na większą skalę i infekcje grypopodobne. Wszystkie szpitale otrzymały takie polecenie – mówił wojewoda lubelski Lech Sprawka, prezentując jesienną strategię walki z koronawirusem.
Wojewoda polecił też utworzyć punkty poboru wymazów do badań laboratoryjnych w kierunku zakażenia wirusem SARS-CoV-2 w każdym powiecie. W Chełmie już jest. Świadczy on również usługi dla mieszkańców powiatu. Taki punkt funkcjonuje również przy szpitalu we Włodawie. W Krasnymstawie trzeba będzie go uruchomić. Jest też jeszcze jedna zmiana.
- Od drugiego września zmieniły się przepisy dotyczące izolacji. Kwarantanna uległa skróceniu do 10 dni. Jeśli nie ma objawów, badań się nie wykonuje. Tak samo jest w przypadku izolacji - mówi Elżbieta Kuryk, państwowy powiatowy inspektor sanitarny w Chełmie. - Gdy występują objawy, testy oczywiście są wykonywane.
W system testowania włączeni zostali także lekarze rodzinni.
- Teraz należy dzwonić do lekarza POZ, nie do sanepidu – poinformował wojewoda i wyjaśnił, że kontakt pacjenta z lekarzem POZ ma się rozpocząć od teleporady. Gdyby objawy infekcji przedłużały się bądź nasilały konieczne będzie badanie fizykalne. To ono ma poprzedzić decyzję o skierowaniu na badanie w kierunku COVID-19. Jeżeli wynik będzie ujemny, to pacjent zostanie pod opieką POZ, a jeżeli pozytywny – zostanie skierowany do szpitala.
- To element przygotowania się na zbieg COVID-u i grypy, ale to równocześnie droga ku oswojeniu się, że koronawirus z nami jeszcze pobędzie. Nie może się to odbywać ze szkodą dla leczenia osób niezakażonych – stwierdził Lech Sprawka.
Lekarze rodzinni uważają, że takie rozwiązanie jest chybione i może sparaliżować działalność przychodni. - Koronawirus, to nie grypa – mówi lekarz pracujący w jednej z chełmskich przychodni.
– Nie jesteśmy przygotowani na przyjmowanie pacjentów zakaźnie chorych. Przecież do nas przychodzą też osoby z innymi schorzeniami. Wolałbym ich nie narażać.
Obawiają się też pacjenci.
– Nie wiem, jak oni chcą to rozwiązać – zastanawia się pani Joanna. - Już teraz trudno dodzwonić się do przychodni, a jak przyjdzie jesień i infekcje, to będzie to graniczyło z cudem. A co będzie, jak w przychodni spotka się osoba przeziębiona z chorą na koronawirusa? Nie chciałabym znaleźć się w takiej sytuacji. Nawet gdybym to ja była zakażona. Moim zdaniem, lepiej testować osoby z objawami przed ich osobistą wizytą u lekarza.
Czy jesienna strategia walki z koronawirusem się sprawdzi, pokażą najbliższe tygodnie.
Napisz komentarz
Komentarze