- Rozumiem, że pani zaangażowała się w projekt i rozumiem, że fajnie byłoby, gdyby ten plac przy szkole powstał. Jednak nie mam pojęcia, po co pani informacja zwrotna w zeszycie dziecka, kto zagłosował - tłumaczy kobieta, która skontaktowała się z naszą redakcją. - Do czego ta wiedza potrzebna jest nauczycielce? A co jeśli ktoś nie mieszka na innym osiedlu i zagłosować nie może?
Mama ucznia mówi, że to nawet dobrze, że szkoła zaangażowała się w głosowanie za budżetem obywatelskim, ale przecież nie można wymagać od nikogo, żeby głosował na projekt wskazany przez nauczyciela.
- Nie zdążyłam przygotować ulotek, dlatego zdecydowałam, że poświęcę kilka minut na lekcji i opowiem uczniom o projekcie - tłumaczy nauczycielka. - Poprosiłam też uczniów, aby napisali w zeszycie przypomnienie. Mieli po prostu przekazać rodzicom, że jest taki projekt, który będzie służył, np. ich młodszemu rodzeństwu. Poprosiłam też o podpis rodzica, jako potwierdzenie, że informacja została przekazana.
Nauczycielka tłumaczy, że robiła to w dobrej wierze. Nie sprawdzała nawet później podpisów rodziców w zeszycie, bo przecież nie o te podpisy chodziło.
- Najwyraźniej dzieci źle zinterpretowały moje intencje - tłumaczy. - Chodziło mi tylko o to, aby uczniowie poinformowali najbliższych, że jest taki projekt i warto na niego zagłosować.
Napisz komentarz
Komentarze