Zaczęło się od interpelacji radnego Lucjana Dowierciała, złożonej w 2019 roku w sprawie remontu odcinka drogi polnej w Strzelcach. Latem tego samego roku gmina spełniła jego życzenie i wysypała we wskazane miejsca gruz rozbiórkowy. Sprawa zapewne by się zakończyła, gdyby radny nie uznał, że jest gorzej, niż było. Po grubym gruzie źle się jeździ i wystają z niego gwoździe. Złożył więc ponownie interpelację, tym razem, żeby wysypać drogę drobnym kruszywem. Zwołano komisję, która uznała, że droga jest przejezdna i nic nie trzeba poprawiać. Taki sam gruz był wysypywany na innych drogach i ich użytkownicy się nie skarżą.
- Gdyby radni zagłosowali za remontem tej drogi, nie miałbym wyjścia. Jestem tylko wykonawcą ich woli - mówi wójt Henryk Maruszewski.
Nie tylko jedna droga w gminie
Problem zapewne można byłoby rozwiązać za pomocą kilku przyczep gruzu. Radni jednak uznali, że z remontem można poczekać do przyszłego roku. O to właśnie pokłócili się na sesji i wszyscy, którzy oglądali transmisje z obrad, mogli to zobaczyć. Po awanturze urzędnicy postanowili udowodnić, że droga jest przejezdna. Prawie się udało. Osobowy bus dojechał niemal do samego końca spornej drogi. Zatrzymał się przed największą kałużą i musiał cofać.
- Skoro taki samochód przejechał po deszczu polną drogą, to tym bardziej przejedzie duży ciągnik. Gdy jest mokro, na takie drogi nie wjeżdża się wcale. Nikt tam nie jest zameldowany. Jedynie jedna rodzina latem przyjeżdża do swojego gospodarstwa, ale nie mieszka tam na stałe - komentuje wójt Maruszewski.
- Paradoksalnie najlepsza droga jest tam, gdzie wysypaliśmy gruz. Mamy go jeszcze na składzie, ale skoro radny nie chce... - dodaje wicewójt Mirosław Świetlicki, który osobiście był na tej drodze już kilka razy. Za każdym razem wracał przekonany, że źle nie jest. Bo to droga o najniższej kategorii. Nie musi być równa jak stół, bo jeżdżą nią głównie maszyny rolnicze.
Tymczasem, gdy wjechał tam bus osobowy, było tam nawet niebezpiecznie. Wcześniej padał deszcz. Rowem tuż obok płynęła woda. Samochód strażacki z napędem na tył mógł utknąć w błocie albo nawet się przewrócić. Dlaczego więc gmina oszczędza, skoro kilka przyczep kamienia nie spowoduje jej bankructwa?
- W pierwszej kolejności dajemy kamień i gruz na drogi tam, gdzie mieszkańcy deklarują, że to rozwiozą. Takich deklaracji w Strzelcach nikt nie złożył - mówi wójt.
- Przecież tak to uzgadniałem, że my z synem sobie gruz rozwieziemy. Mamy przecież czym. Nie byłoby z tym problemu - zapewnia Dowierciał.
Jak sołtys z radnym na wsi
Sprawa drogi i gruzu ma jeszcze drugie dno. Radny Dowierciał nie ma poparcia wśród kolegów radnych i nie najlepiej układa mu się współpraca z sołtysem w Horeszkowicach.
- Zepsułeś wodociąg? To trzeba naładować! - grzmiał na sesji sołtys Horeszkowic Ryszard Prus. Do końca nie wiadomo, czy zasuwę na wodociągu zepsuł osobiście sam radny Dowierciał, czy może jego syn, który jest właścicielem nieruchomości. Jak podejrzewa Prus, nikt obcy na czyimś polu nie uprawiał ziemi. Zawór prawdopodobnie zniszczono podczas prac polowych, a jego elementy ktoś zabrał.
- Tu była zasuwa, a teraz nic nie ma. W razie awarii w domu nie będę miał jak odciąć wody - skarży się Prus.
Gmina wystąpiła więc do właściciela działki o to, by uszkodzone urządzenie naprawił. Jednak gospodarz nie tylko nie poczuwa się do winy, ale też nie wyraził zgody na jakiekolwiek prace związane z odtworzeniem uszkodzonego zaworu wodnego, bo przeszkadza on w robotach na polu.
- Gmina zrobiła tam fuszerkę. Na jednej działce jest słup, strażacki hydrant i była zasuwa. To na polu jest niepotrzebne. Hydrant i zasuwę powinno się przeciągnąć na drugą stronę drogi, gdzie jest działka z domem. Męczyłem się przez 20 lat przy oraniu. Jak źle coś zrobili, to niech teraz przebudują! - domaga się radny Dowierciał. Pytamy go więc, kto zniszczył zawór? - Ja tego nie wiem - zapewnia radny.
Do gminy dotarło też pismo z wnioskiem o niezwłoczne usunięcie hydrantów i zaworów z prywatnych działek rolnych innego mieszkańca. Gmina z właścicielem nieruchomości przebija się pismami i odmawia.
- Na polach też wybuchają pożary. Co wtedy? Strażacy mają nie gasić? - zastanawiają się władze gminy.
Jak argumentuje wójt, przed rozpoczęciem wodociągowania każdy właściciel działki podpisał zgodę na wykonanie tej inwestycji i w razie awarii ma obowiązek wpuścić na działkę odpowiednie służby. To inwestycja tzw. celu publicznego i służy wszystkim mieszkańcom. Nabywcy nieruchomości powinni więc poczuwać się, że przejęli również zobowiązania spoczywające na tych nieruchomościach.