Niezadowolenie mieszkańców budzi budowa masztu. Realizują ją PKP Polskie Linie Kolejowe S.A.
- Nikt nas nie pytał o zdanie, czy chcemy, by w naszej okolicy powstał maszt – mówiła podczas ostatniej sesji rady miasta jedna z mieszkanek Zawadówki. – Nikt się z nami nie spotkał i nie powiedział, co to za maszt. Takie postępowanie uważamy za przejaw arogancji i braku szacunku. Poinformowała też, że petycja w tej sprawie wysłana została do wojewody lubelskiego, PLK, a nawet Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
W piątek przed tygodniem odbyło się spotkanie władz gminy z mieszkańcami. Burmistrz Tadeusz Górski poinformował, że również przekazał petycję wojewodzie, bo to on wydał decyzję w sprawie budowy nadajnika.
Okazało się, że maszt, którego tak boją się niektórzy mieszkańcy, to nie żaden nadajnik 5-G, a element budowy systemu cyfrowej łączności bezprzewodowej na linii kolejowej Warszawa - Dorohusk. Ma umożliwić szybką łączność między załogą pociągu a dyżurnym ruchu. – Ponoć nie będzie emitował żadnych szkodliwych fal – mówi Górski.
O ile te wyjaśnienia uspokoiły trochę mieszkańców, o tyle otwarta zostaje sprawa budowy w Zawadówce centrum badawczo-rozwojowego. Inwestycję realizuje prywatna firma.
- Znowu nic nie wiemy – oburzają się mieszkańcy. – Jak pytamy robotników pracujących przy budowie, też nic nie mówią, bo albo nie wiedzą, albo to jakaś tajemnica.
- Otrzymałem petycję od mieszkańców w tej sprawie, przekażę ją wojewodzie, staroście i właścicielom firmy – mówi burmistrz.
- Z klasyfikacji działań spółki wynika, że może zajmować się między innymi transportem i likwidowaniem śmieci i odpadów, w tym radioaktywnych - napisali protestujący. - Nikt nie informował nas, jakie zadania będą realizowane w centrum badawczo-rozwojowym ani też jakie gwarancje bezpieczeństwa są przewidziane dla mieszkańców i środowiska. (...) Zastanawia nas fakt, że podstawowe prawo, jakim jest prawo do życia w bezpiecznym środowisku naturalnym, jest pomijane przez władze, które wydały decyzję o powstaniu tej inwestycji.
Tak jak nikt nie pytał mieszkańców o opinie w sprawie budowy masztu i centrum, tak samo nie pytał, czy zgadzają się na składowanie padliny w pobliżu ich domów. – Czasami jest taki fetor, że wytrzymać nie można – mówią.
W tej sprawie burmistrz będzie rozmawiał z powiatowym lekarzem weterynarii.
- My nie chcemy dużo. Jedynie, by ktoś nas zapytał o zdanie i tego zdania wysłuchał. Wyjaśnił, czego możemy się spodziewać, czy może mieć to szkodliwe działania na nas i nasze zwierzęta - dodają.
Wszystkie decyzje podejmowane były z pominięciem lokalnego samorządu. - Nas również nikt nie informuje, nie pyta o opinię, gdy buduje na swoim terenie - dodaje burmistrz. - Ale ludziom należą się wyjaśnienia i będę robił wszystko, by je otrzymali.
Napisz komentarz
Komentarze