Do redakcji Super Tygodnia Chełmskiego dotarł list od pracowników Rejonu Dróg Wojewódzkich i Zarządu Dróg Powiatowych we Włodawie. Podpisane pod nim osoby twierdzą, że są "zszokowane wyrokiem sądu", o którym pisaliśmy w ubiegłym tygodniu w artykule "Surowy wyrok za dręczenie męża i dzieci". Mieszkanka Włodawy została skazana na 3,5 roku więzienia. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny. Kobieta, oprócz kary więzienia, ma zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi i zbliżania się do nich na odległość mniejszą niż 100 metrów bez ich zgody aż przez 15 lat.
"...to ciepła i serdeczna kobieta i koleżanka. Nie wierzymy, że mogła dokonać czynów, za które została oskarżona tj. znęcanie się nad byłym mężem i dziećmi" - piszą autorzy listu i dodają, że to dla tej kobiety straszna kara, a już raz została ukarana, kiedy pozbawiono jej opieki nad dziećmi.
Autentyczność pisma potwierdził nam m.in. Mieczysław Chwała, kierownik Rejonu Dróg we Włodawie.
- Znamy tą panią z innej strony. Wiemy, jaką jest osobą. Pamiętamy, jak do pracy przychodziła z dziećmi. Dla nas to jest ogromne zaskoczenie, że taki wyrok zapadł - mówi Chwała.
Współpracownicy kobiety, która dostała tak surowy wyrok, twierdzą że pamiętają jak rodziła kolejne dzieci i jak się nimi opiekowała. Ich zdaniem, były zawsze zadbane, ładnie ubrane, chodziły do kościoła i brały udział w uroczystościach szkolnych.
"Widzieliśmy siniaki na ramionach i twarzy, które ukrywała. Nigdy nie chciała składać przeciwko mężowi zeznań z uwagi na jego pracę ..." - napisano do redakcji.
Pod tym podpisało się 21 osób. Sąd jednak nie mógł wziąć opinii współpracowników oskarżonej pod uwagę, bo nie byli wezwani na świadków.
- Wiedzieliśmy, że toczy się jakieś postępowanie sądowe, ale ta pani nie prosiła o pomoc - mówi Chwała. - Osobiście siniaków nie widziałem. Wiem jednak, że koleżanki jej mówiły, żeby szła na obdukcję. Nie chciała występować przeciwko mężowi. Z wyrokami sądu nie dyskutujemy, a też nie znamy wersji drugiej strony - przyznaje kierownik.
Także pracownicy Zarządu Dróg Powiatowych potwierdzili, że się podpisali pod listem do naszej redakcji. Nie udało się nam porozmawiać z nikim, kto by występował wcześniej w sądzie w charakterze świadka. Wszyscy jednak zgodnie mówią, że nie wierzą w to, co ustalił sąd. Mają zupełnie inną wersję zdarzeń. Dla nich to bardzo ciężko pracująca kobieta, walcząca o to, by utrzymać dom i mieć kontakt z dziećmi.
- Martwimy się bardzo o naszą koleżankę, że może coś sobie zrobić. Znamy się od lat - argumentuje jedna z pracownic ZDP.
Według nieoficjalnych informacji, skazana nieprawomocnym wyrokiem sądu kobieta, złożyła odwołanie. Obecnie przebywa i pracuje w kraju.
Napisz komentarz
Komentarze