Do zdarzenia doszło w 2012 roku. Mężczyzna jechał w odwiedziny do rodziny mieszkającej w gminie Hańsk. W Osowie skręcił w drogę powiatową w kierunku Dubeczna. Tego dnia pogoda była fatalna, mocno wiało. W pewnym momencie, tuż przed autem mężczyzny przewróciło się drzewo. Nie zdążył wyhamować ani ominąć przeszkody. Uderzył z impetem. Rozbił samochód, a sam doznał poważnych obrażeń, m.in. urazu kręgosłupa. Okazało się, że resztę życia musi spędzić na wózku inwalidzkim.
Rodzina uznała, że zarządca drogi, czyli Zarząd Dróg Powiatowych we Włodawie nie zadbał należycie o porządek i bezpieczeństwo w pasie drogowym. Prawdopodobnie, gdyby konary lub drzewa zagrażające bezpieczeństwu zostały wcześniej usunięte, do tragedii by nie doszło. Sprawa trafiła do sądu, który wydał wyrok niekorzystny dla włodawskiego starostwa.
- Odwołaliśmy się, ale sąd wyższej instancji utrzymał orzeczenie w mocy. Nakazał nam wypłatę należnych pieniędzy poszkodowanemu z rygorem natychmiastowej wykonalności. Wypłaty odszkodowania już dokonaliśmy, zaś rentę będziemy płacili co miesiąc przez wiele lat – tłumaczy starosta Andrzej Romańczuk. - Jest to ogromne obciążenie dla naszego budżetu. Z drugiej strony nikt z nas nie chciałby takich pieniędzy, byleby móc normalnie funkcjonować. Być może złożymy wniosek o kasację wyroku, ale czekamy jeszcze na uzasadnienie sądu – dodaje.
Czy za przegraną sprawę sądową i za samo zdarzenie starosta będzie szukał osób odpowiedzialnych?
- Ja tę sprawę zastałem, więc nie znałem szczegółowych okoliczności. Trudno jest mi dzisiaj mówić, czy ktoś wtedy właściwie dbał o pas drogowy i wobec kogo miałbym wyciągać konsekwencje. Z drugiej strony jakaś ciągłość władzy przecież obowiązuje. Musimy to jeszcze przeanalizować – przekonuje starosta.
Napisz komentarz
Komentarze