89-latka jest drugą ofiarą pandemii w powiecie włodawskim i drugą z tej samej gminy. Jak podała w komunikacie rzeczniczka wojewody lubelskiego, kobieta miała choroby współistniejące. W połączeniu z koronawirusem okazały się dla niej śmiertelne.
Zakażonych w gminie Hańsk przybywa z dnia na dzień. Epidemia "wdarła się" też do miejscowej szkoły. W ubiegłym tygodniu sanepid ogłosił ognisko koronawirusa w przedszkolu. Pozytywny wynik testu uzyskały trzy przedszkolanki. Na szczęście wszystkie czuły się na tyle dobrze, że nie musiały być hospitalizowane. Przebywały w izolacji domowej. Czwarta była w kwarantannie, bo wynik dodatni miał jej mąż.
- Trzy panie już dwa lub trzy tygodnie temu poszły na zwolnienie chorobowe, nikogo o niczym nie informując. Zastanawialiśmy się nawet, czy nie wzięły L4 dlatego, że bały się pracować w czasie epidemii, ale kilka dni temu poinformowały, że są chore. Przeanalizowaliśmy sytuację i wszystko wskazuje na to, że poszły na zwolnienie po tym, jak tylko dowiedziały się o tym, że miały kontakt z osobą zakażoną – tłumaczy wójt Marek Kopieniak.
- Pierwsza pani poszła na zwolnienie lekarskie 5 października, druga dzień później, a trzecia kolejnego dnia. Nie poinformowały mnie jednak o przyczynach. Z kolei 12 października czwarta pani poczuła się źle. Wykonała badanie i 16 października poinformowała mnie, że jest zakażona koronawirusem. Jeszcze tego samego dnia przeanalizowaliśmy, z kim mogła mieć kontakt. Sanepid skierował na kwarantannę niewielką grupę dzieci. Zakończyła się ona w poniedziałek 19 października o północy – wyjaśnia dyrektor Szkoły podstawowej i Przedszkola w Hańsku Barbara Wilgocka. - Dopiero w sobotę, 17 października o dodatnim wyniku zawiadomiły mnie dwie panie, które poszły na zwolnienie na początku miesiąca. Trzecia powiedziała mi, że jest w kwarantannie. Dlaczego tak późno o tym mnie poinformowały? Nie wiem. Powinny były mi powiedzieć – dodaje.
Jednak to dyrektorce oberwało się za tę sytuację. Ludzie zaczęli zarzucać jej, że zamiast zamknąć przedszkole ukrywa informacje o chorobie swoich pracownic i przyczynia się do rozprzestrzeniania zachorowań.
- Przedszkolanki, które poszły na zwolnienie od 5 do 7 października powinny były zawiadomić mnie od razu o przyczynach swojej absencji. Wówczas moglibyśmy inaczej zareagować. W dniu, kiedy mnie poinformowały, nie było już podstaw do kierowania na kwarantannę dzieci, z którymi miały kontakt, bo od ich ostatniego spotkania minęło ponad 10 dni. Nie miałam też podstaw do tego, aby zamknąć przedszkole, wprowadzając zdalne nauczanie – przekonuje pani dyrektor.
Niektórych mieszkańców Hańska irytuje zachowanie tych, którzy będąc w kwarantannie nie przestrzegają jej zasad. - Sam byłem świadkiem, jak jeden z mieszkańców, chwilę po tym, gdy odwiedzili go policjanci, aby sprawdzić, czy siedzi w domu, wsiadł do samochodu i gdzieś pojechał. Przez takie zachowanie może zarazić wiele innych osób. Ktoś może przez to umrzeć – informuje z kolei jeden z naszych czytelników.
- Żadnego takiego sygnału nie otrzymaliśmy, ale uczulimy policjantów, aby mieli to na uwadze – mówi Bożena Szymańska z Komendy Powiatowej Policji we Włodawie.
Napisz komentarz
Komentarze