28 kwietnia 2018 roku około godziny 21.30 pędzące przez Garbatówkę bmw wypadło z drogi, dachowało i roztrzaskało się o stojący w pobliżu budynek gospodarczy. Autem podróżowali trzej młodzi mężczyźni. Wszyscy mieli po 28 lat.
Policjanci, którzy przybyli na miejsce, znaleźli rannego mężczyznę, mieszkańca gminy Urszulin. Był w ciężkim stanie. Przeżył prawdopodobnie tylko dlatego, że miał zapięty pas bezpieczeństwa. Nie pamiętał jednak, co się stało i nie był w stanie sobie przypomnieć, kto kierował. Wówczas śledczy stwierdzili, że raczej to nie on siedział za kierownicą. Na jego ciele mocno odcisnął się pas bezpieczeństwa, ale ustalono, że był to raczej pas przy siedzeniu od strony pasażera.
Dwaj jego koledzy podczas uderzenia bmw o betonową ścianę budynku wypadli z auta. Jeden z nich, także mieszkaniec gminy Urszulin, upadł tuż obok. Przygniótł go samochód. Zginął na miejscu.
Z odnalezieniem trzeciego mężczyzny, mieszkańca gminy Cyców, mundurowi mieli spore problemy. Mimo trwających prawie całą noc poszukiwań nie natrafiono na jego zwłoki. Nie pomógł nawet pies tropiący. O godzinie 3 przerwano poszukiwania, ale około godziny 5, kiedy zaczęło świtać, funkcjonariusze znowu przyjechali na miejsce tragedii. Wtedy dopiero znaleźli trzeciego z mężczyzn. Leżał w sadzie, gdzie rosło również zboże, z drugiej strony posesji. Był martwy. Jak się tam znalazł? Z ustaleń śledczych wynikało, że mógł przelecieć nad posesją, jak wystrzelony z katapulty. Początkowo biegli nie mogli w to uwierzyć, ale ta wersja wydawała się najbardziej prawdopodobna. W ziemi był wyżłobiony głęboki lej, co mogło wskazywać, że mężczyzna spadł w tym miejscu. Został znaleziony 2,5 metra dalej, więc możliwe, że jeszcze kawałek się czołgał. Wokół nie znaleziono innych śladów, które świadczyłyby o tym, że ktoś celowo przeniósł lub przeciągnął ciało mężczyzny na drugą stronę posesji, czyli ponad 50 m od miejsca wypadku. Specjaliści z zakresu medycyny sądowej stwierdzili, że doznał tak poważnych obrażeń wielonarządowych, że na przeżycie nie miał najmniejszych szans.
Aby wyjaśnić, który z mężczyzn feralnego wieczoru kierował pojazdem powołano biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych. Niestety, na podstawie zgromadzonych materiałów i ustaleń nie był w stanie tego określić. Włodawska prokuratura zwróciła się o pomoc do Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, jednej z najnowocześniejszych pracowni w Europie. Dopiero jej wskazania pomogły śledczym w wyjaśnieniu zagadki. Ustalili, że to jednak 28-latek, który jako jedyny przeżył ten tragiczny wypadek, siedział za kierownicą bmw. Ostatecznie, po wielokrotnych badaniach przez lekarzy specjalistów prokuratura uznała, że mężczyzna jest niepoczytalny i skierowała go na leczenie psychiatryczne.
Napisz komentarz
Komentarze