Paweł Skrzydlewski, wykładowca w PWSZ w Chełmie, jest filozofem i etykiem, a także doradcą nowego ministra edukacji, nauki i szkolnictwa wyższego. Z naszą uczelnią związany jest od prawie 10 lat. Wśród studentów, jak udało się nam dowiedzieć, uchodził za wykładowcę z dużym poziomem wiedzy, miał dobre notowania. W ostatnim czasie wiele się zmieniło...
O wykładowcy chełmskiej uczelni zrobiło się głośno kilka dni temu, po jego wypowiedziach dla Radia Maryja na temat protestujących przeciwko postanowieniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. W felietonie nomen omen zatytułowanym "Spróbuj pomyśleć" wykładowca miał stwierdzić m.in., że protestujący kierowani są "podszeptami diabła sączonymi przez media, zwyrodniałych nauczycieli i profesorów", a w związku z tym nie powinni przynależeć do wspólnoty Polek i Polaków, bo "negują władzę, rząd, prawo, nakazy rozumu, tradycje, dobre obyczaje i kulturę."
– Co mamy z nimi wspólnego? Nic. Może tylko tyle, że zamieszkujemy jeden kraj i że jeszcze mówimy jednym językiem. Zresztą, protestujący chętnie z tego kraju by wyjechali i nigdy nie zamierzają mu służyć ani dla niego umierać. To wielki dramat. O wiele większy niż zaraza, upadek gospodarczy i cały kryzys państwa i kultury. Trzeba stawiać odważne pytanie: Czy protestujący są Polakami? Nie, bo Polski nie znają i nie chcą znać - czytamy we fragmencie felietonu umieszczonym na stronie internetowej katolickiej stacji radiowej. - Nie kochają jej, a wszystko, co stanowi jej fundament, tj. Bóg, honor i Ojczyzna odrzucają w całej rozciągłości, niszczą i wyszydzają. Dziś jedynym, czego im tak naprawdę potrzeba, jest surowa i sprawiedliwa kara, bo ona nie jest sama w sobie złem, ale jest dobrodziejstwem, gdyż przywraca zdrowie, porządek, odrywa złoczyńców od zła i niweluje winę. Stanowi pouczenie dla innych, którzy chcieliby czynić zło. Czy władzy, narodowi, hierarchom starczy sił do wymierzenia kary? Oby nie zabrakło. Bo rozzuchwalone zło można przezwyciężyć tylko dobrem, tj. surową, sprawiedliwą karą wymierzoną z miłosierdziem i stanowczością – podsumował etyk.
I znów rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Chełmie ma kłopot z uczelnianym profesorem. Jak poinformował nas, otrzymał sporo maili od studentów, którym nie podoba się, że profesor ich uczelni wypowiada tego typu osądy, bowiem uderza to również w samą szkołę. Jednak, jak tłumaczy rektor, nie ma żądnych przesłanek do tego, aby oficjalnie wykładowce zganić.
- Wypowiedzi prof. Skrzydlewskiego nie są absolutnie stanowiskiem naszej uczelni - zapewnia rektor Arkadiusz Tofil. - Każdy pracownik ma prawo do własnego zdania, o ile opinie te nie są wypowiadane w imieniu szkoły.
Rektor zapewnia też, że przeprowadził weryfikację tego, jak wyglądają zajęcia u dra Skrzydlewskiego i czy podobne treści nie są na nich propagowane. Na razie nie ma zastrzeżeń.
Na stronie internetowej uczelni opublikowane zostało oświadczenie rektora i społeczności akademickiej. Jego treść była długo konsultowana. Rektor powołuje się w nim na konstytucję, która gwarantuje, że wszyscy wobec prawa są równi i nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.
- Pragnę podkreślić, że jesteśmy przeciwni wszelkim aktom dyskryminacji, że względu na płeć, rasę, pochodzenie etniczne, narodowość, religię, wyznanie, światopogląd, niepełnosprawność wiek oraz orientację seksualną - zapewnia rektor Arkadiusz Tofil. - Oświadczam, że czynimy starania, aby w pełni być gwarantem przestrzegania i realizacji ww. praw. Wszelkie wypowiedzi, które godzą w szeroko rozumiane pojęcie godności obywatelskiej nie mogą być utożsamiane ze stanowiskiem PWSZ w Chełmie. Misją uczelni jest nie tylko kształcenie studentów, ale także kształtowanie ich postaw obywatelskich dalekich od wszelkich przejawów dyskryminacji.
Na koniec oświadczenia, donosząc się do aktualnej sytuacji w kraju po ogłoszeniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego, rektor apeluje o podjęcie dialogu w atmosferze zaufania i wzajemnego szacunku.
Napisz komentarz
Komentarze