- Mnie już nie stać na utrzymanie tych kotów. Na karmę miesięcznie wydaję pół renty - żali się pan Zbigniew, mieszkaniec gminy Wojsławice.
Bezdomna kotka przyszła najpierw do sąsiada, który hoduje psy. Nie czuła się tam dobrze. Znalazła sobie bezpieczne schronienie w budynkach gospodarczych u pana Zbigniewa. Nie wyganiał, bo nie miał do tego serca. Przygarnął więc bezbronne zwierzę. Nie spodziewał się, że ściągnie sobie na głowę takie kłopoty. Kociaki pojawiły się bardzo szybko. Gromadka zaczęła przejadać jego rentę.
- Jestem już zdesperowany. Nie daję rady. Chyba zadzwonię na policję, żeby te koty wystrzelali! - mówi rozżalony pan Zbigniew. Jak przyznaje, dostaje pomoc od gminy, ale to kropla w morzu potrzeb. Kotów nikt zabrać nie chce.
- On tego nie zrobi. To taki człowiek, że sam nie zje, a kotom da jeść - zapewnia Kazimierz Bojko, kierownik referatu rozwoju gospodarczego, ochrony środowiska i rolnictwa.
Gmina Wojsławice wraz ze stowarzyszeniem Chełmska Straż Ochrony Zwierząt na szczęście zareagowały w porę i koty w gospodarstwie pana Zbigniewa już się nie rozmnażają. Zostały wysterylizowane i wykastrowane. Były też odpchlone i odrobaczone. Po wizytach i zabiegach u weterynarzy zwierzęta odwożono z powrotem do gospodarstwa, bo na dorosłe koty trudno znaleźć chętnych.
- Razem ze stowarzyszeniem pokryliśmy koszty sterylizacji i kastracji kotów. Co kilka dni dowożę tam też karmę - mówi kierownik Bojko.
Nikt nie ma pomysłu, jak pomóc renciście z gromadą kotów.
- Trudno powiedzieć, czy to są bezdomne koty, czy już jego. Nie wypędza ich, daje im jeść... - komentuje Bojko.
Napisz komentarz
Komentarze