- Skutki działania koronawirusa są nadspodziewanie szerokie. Dotknął nawet tak banalnej, jakby się wydawało, sfery jaką jest gospodarka odpadami komunalnymi – tłumaczy przewodniczący zarządu MZC Józef Steć.
Problem polega na tym, że odpady komunalne powstające w gospodarstwie, w którym przebywają osoby zakażone Covid-19, kwalifikowane są do odpadów zakaźnych. Zgodnie z wytycznymi służb sanitarnych, powinno się je zagospodarować tak, jak odpady medyczne.
- I tu zaczyna się problem. Otóż, odpadów medycznych w żadnym razie nie wolno mieszać z odpadami komunalnymi, a ich odbiór, transport i unieszkodliwianie musi się odbywać według odrębnej i dość kosztownej procedury. Działania te prowadzi specjalistyczny podmiot z zachowaniem reżimu sanitarnego, a unieszkodliwianie, z wyłączeniem recyklingu, odbywa się poprzez wysokotemperaturowe spalanie w specjalistycznych instalacjach – wyjaśnia szef MZC.
Włodawski zakład tylko przez ostatnie trzy miesiące wydał na utylizację tego rodzaju odpadów prawie 40 tys. zł. Stanowi to dość istotny uszczerbek w jego dochodach.
- Nie ma jednak ani podstaw prawnych, ani też społecznego uzasadnienia, aby dodatkowymi kosztami obciążać jedynie chorych mieszkańców naszych gmin członkowskich, którzy wytwarzają owe problematyczne odpady. Zatem w konsekwencji poniesiemy te koszty wszyscy, podobnie jak to się ma z innymi skutkami zarazy – dodaje Steć.
Pojawiła się szansa na odzyskanie pieniędzy poniesionych na utylizację odpadów z izolatoriów domowych. Władze związku złożyły wniosek w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej o dotację. Jeśli jednak jej nie otrzymają będą musiały podnieść opłatę śmieciową. Stawka już teraz nie jest mała. Wynosi 18 zł za osobę w rodzinie. Po uwzględnieniu kosztów związanych z odpadami covidowymi może przekroczyć nawet 20 zł.
Napisz komentarz
Komentarze