Niewiele lepiej jest na pozostałych oddziałach. Choć wielu medyków jest na zwolnieniach chorobowych, udaje się zapewnić opiekę pacjentom.
- Przerzucamy personel z jednego oddziału na drugi – mówi Lech Litwin, zastępca dyrektora do spraw lecznictwa. Niestety, nie da się nikim zastąpić pielęgniarki anestezjologicznej czy lekarza anestezjologa.
Nowe ognisko wybuchło też na zakaźnym. To duży problem dla dyrekcji, bo jego personel wspomagał kolegów z innych oddziałów w walce z koronawirusem.
Dobra wiadomość jest taka, że coraz mniej osób trafia do szpitala z powodu zakażenia SARS-CoV-2. Decyzją wojewody lubelskiego Lecha Sprawki, liczba łóżek dla tych chorych zmniejszy się od dzisiaj (14 grudnia) ze 188 do 170, z zachowaniem 16 łóżek obserwacyjnych i 10 tak zwanych respiratorowych. W pierwszej kolejności do pełnego funkcjonowania dla pacjentów niezakażonych ma wrócić oddział neurologii.
- Daleki jestem od optymizmu, bo mniej chorych wcale nie oznacza, że wirus jest w odwrocie – mówi Litwin. – Mniej osób się testuje, poza tym wielu chorych zwleka z pójściem do szpitala i to powoduje, że trafiają do nas w poważnym stanie. Nie wszystkich daje się uratować.
W ubiegłym tygodniu w chełmskim szpitalu zmarło 25 pacjentów, niektórzy nie mieli żadnych chorób współistniejących.
- Takie sytuacje nie podnoszą na duchu, bardzo obciążają psychikę – dodaje Litwin. Dyrektor apeluje, by nie lekceważyć objawów, bo ten wirus jest nieprzewidywalny.
Jak poinformowało Ministerstwo Zdrowia, w ubiegłym tygodniu w województwie lubelskim zachorowało 3459 osób. O dodatnim wyniku testu na Covid-19 dowiedziało się 217 mieszkańców Chełma i 136 mieszkańców powiatu chełmskiego. W tym czasie zmarło 144 mieszkańców Lubelszczyzny, w tym 109 miało choroby współistniejące. Walkę z chorobą przegrało osiem osób z Chełma (pięć miało choroby współistniejące) i pięć osób z powiatu chełmskiego (jedna miała choroby współistniejące).
Napisz komentarz
Komentarze