- Gdy wybierałam ten zawód, liczyłam się z tym, że będę pracować w systemie zmianowym. Święta czy nie, na dyżur trzeba iść. Nie powiem chorym, radźcie sobie sami, bo jutro niedziela i ja mam wolne. Trzeba się nimi zaopiekować, bez względu na dzień, jaki wypada w kalendarzu. Oni na nas liczą. Ale co innego praca w niedzielę, nawet w Wielkanoc, a co innego w Wigilię. Tego nie da się porównać – mówi Izabela Policha, pielęgniarka pracująca na oddziale wewnętrznym chełmskiego szpitala.
Zostawić rodzinę przy stole
- Jesteśmy nie tylko pielęgniarkami, ale i żonami, matkami, córkami. Nikt nas nie zwolni z przygotowania świąt dla swoich najbliższych. Tak samo robimy zakupy, przygotowujemy świąteczne potrawy, stroimy dom, ubieramy choinkę. Im bliżej świąt, frustracja narasta. Najtrudniej jest w Wigilię, gdy musimy iść na dyżur, gdy rodzina sama zasiada do wigilijnej kolacji, albo gdy musimy wstać od stołu i szykować się do pracy. Człowiek ma wyrzuty sumienia w stosunku do nich. Ale poczucie obowiązku zwycięża, choć płakać się chce.
Jak sobie radzić w takiej sytuacji?
- Gdy dyżur wypada w nocy, do wieczerzy zasiadamy jeszcze przed pojawieniem się pierwszej gwiazdki, żeby choć chwilę być ze sobą, by podzielić się opłatkiem. Gdy pracujemy w dzień, rozpoczynamy świętowanie z rodziną około 21. Czasami oni są już po zjedzeniu posiłku. Prezenty też rozdane. Tyle radości nas ominęło… - mówi pielęgniarka z prawie 35- letnim stażem. – Wbrew pozorom, im człowiek starszy, trudniej się do tego przyzwyczaić.
Pani Izabela, jak wiele jej koleżanek, w tym roku do wigilijnej wieczerzy zasiądzie po powrocie z dyżuru. Następnego dnia ma nockę. Jej mąż, który pracuje za granicą, przyjeżdża do domu, by święta spędzić razem z nią i dzieckiem.
– Chciałabym być z nim cały czas - mówi. – Nacieszyć się nimi i atmosferą świąt. Niestety…
Wigilia w szpitalu
- Jesteśmy jedną szpitalną rodziną – mówi pielęgniarka. – Zawsze starałyśmy się wprowadzić trochę świątecznej atmosfery na oddział. Była malutka choinka albo stroik. Każdy przynosił coś dobrego do zjedzenia. Starałyśmy się wygospodarować chwilę czasu, by podzielić się opłatkiem, wspólnie wypić herbatę czy kawę, coś zjeść. Wszyscy razem, lekarze, pielęgniarki, salowe. Takie chwile zbliżają, bo każdym z nas targają te same uczucia.
To trudny też czas dla pacjentów. Przed pandemią w niemal we wszystkich szpitalach w Polsce, na okres świąt, chorzy - o ile ich stan zdrowia na to pozwalał - zazwyczaj wypisywani byli do domów lub otrzymywali przepustki, by mogli je spędzić z rodziną. Ale zdarzały się sytuacje, że nawet do tych, którzy zostali na oddziale nikt nie przyszedł, by złożyć życzenia, podzielić się opłatkiem.
– To smutne, gdy ma się świadomość, że rodzina już ciebie nie potrzebuje – mówi pani Izabela. – Serce się kraje w takich sytuacjach. Staramy się zrobić, co w naszej mocy, by umilić im ten czas.
Nie zawsze jest pięknie i miło
Pielęgniarka wspomina jeden z pierwszych wigilijnych dyżurów, który przyszło jej pełnić.
– Przyszłam na nockę – mówi. – Chwilę po rozpoczęciu pracy zmarł nam pacjent. Był bardzo chory. I my i jego rodzina byliśmy przygotowani, że może odejść. Śmierć nie wybiera dnia ani godziny, ale dlaczego dzisiaj? – pomyślałam. - Mieliśmy dylemat, czy zadzwonić od razu do rodziny i poinformować ją o tym, czy dać im jeszcze chwilę spokoju… Po długim zastanowieniu lekarz podjął decyzję, że nie będzie psuł rodzinie Wigilii i tę smutną wiadomość przekaże następnego dnia.
Święta w czasie pandemii
Te święta będą inne. Na wewnętrznym wszystkie łóżka są zajęte. Gdy ktoś jest wypisywany do domu, na jego miejsce przyjmowany jest ktoś inny. Nie ma żadnych odwiedzin. Tak jest na wszystkich oddziałach. Osoby z personelu medycznego, żeby wejść na salę chorych, muszą przebrać się w kombinezon, nałożyć gogle, przyłbice, dwie pary rękawiczek, ochraniacze na buty. Ze względu na obostrzenia nie będzie dzielenia się opłatkiem, tylko życzenia z „żółwikiem”. Wspólnego zjedzenia posiłku też nie będzie.
- Smutne to święta dla nas, ale jeszcze bardziej dla naszych chorych – mówi pani Izabela. – Nie spotkają się z rodziną, będą mogli jedynie porozmawiać przez telefon, złożyć sobie życzenia. Niektórzy nawet i w ten sposób nie połączą się z bliskimi, bo ich stan na to nie pozwala.
Wielu pacjentów jest – jak to określają lekarze – w stanie średniociężkim lub ciężkim. – Modlę się, żeby nie spotkała nas na dyżurze żadna niemiła niespodzianka – dodaje pielęgniarka. – Żeby przychodząc na następny dyżur, zastać pacjentów w lepszej kondycji niż byli.
Nie tylko medycy
Policjanci, strażacy, ratownicy medyczni, salowe, kolejarze, kierowcy autobusów, opiekunki w domach pomocy społecznej i domach dziecka – lista osób pracujących w święta jest długa. Wszyscy przeżywają te same emocje, ten sam żal, gdy zamiast zasiadać do wigilijnego stołu, muszą iść do pracy.
Pamiętajmy o nich. Niech te święta, mimo że na dyżurach, będą spokojne i miłe. Pełne nadziei i wiary w lepsze jutro.
Napisz komentarz
Komentarze