W środę o godz. 4.25 mężczyzna zadzwonił na numer alarmowy 112. Słabym głosem poprosił o przysłanie karetki pogotowia.
- Uskarżał się na duszności, mówił, że jest przeziębiony. Podał adres, opowiedział jak dojechać, mówił, że jest sam – relacjonuje Anetta Szepel, pielęgniarka koordynująca Stacji Ratownictwa Medycznego w Chełmie.
Dyspozytorka, zgodnie z obowiązującymi ją procedurami, dwukrotnie zapytała o adres, pod którym przebywał chory. Upewniwszy się, wysłała do Żalina zespół medyczny z Dorohuska. Tamtejsi ratownicy mieli do pacjenta najbliżej. Niestety, nie zastali chorego pod wskazanym przez niego adresem w gminie Ruda Huta.
- Okazało się, że w tym domu mieszka inna rodzina. Domownicy powiedzieli ratownikom, że nie znają nikogo o tym imieniu i nazwisku – mówi Szepel.
Rozpoczął się wyścig z czasem. Nie mogąc zlekceważyć wezwania o pomoc, ratownicy rozpoczęli intensywne poszukiwania chorego. Dyspozytorka pogotowia zadzwoniła do operatora numeru 112, żeby odsłuchano nagranie rozmowy. Adres, pod który wysłała karetkę, zgadzał się. W tym czasie wielokrotnie dzwoniła na numer telefonu, z którego było zgłoszenie, ale nikt nie odbierał. Postawiono na nogi wszystkie służby ratownicze. W poszukiwania mężczyzny i ustalenie jego miejsca pobytu zaangażowana została policja. Przejrzano policyjną bazę danych i ustalono, że Czesław K. jest zameldowany na osiedlu w centrum Chełma. Około godziny 5 policjanci byli pod drzwiami mieszkania przy ul. Siedleckiej, ale nikt nie odpowiadał na ich nawoływania. Zaglądali przez okno, ale też nikogo nie wypatrzyli. Wezwano więc straż pożarną i karetkę pogotowia.
- Strażacy wyważyli drzwi, ale nikogo nie zastali w mieszkaniu – mówi Wojciech Chudoba, rzecznik prasowy chełmskich strażaków.
Poszukiwań nie przerwano. Po rozmowie z prezesem spółdzielni mieszkaniowej policjanci ustalili, że poszukiwany mężczyzna może przebywać w domu należącym do jego rodziców, a znajdującym się w miejscowości, którą wcześniej wskazał w rozmowie z dyspozytorką pogotowia. Jedynie numer domu się nie zgadzał. Lokalizację telefonu w tej miejscowości wskazał operator telefoniczny, jednak nie była ona wystarczająco dokładna. Ten trop okazał się słuszny, jednak na pomoc dla chorego było już za późno.
- Około godziny 8 otrzymaliśmy wezwanie od policji – mówi Anetta Szepel. – Zespół, który udał się na miejsce, potwierdził już tylko zgon 71-latka. Zrobiliśmy wszystko, co do nas należało. Nawet więcej, by ustalić miejsce pobytu tego człowieka – podkreśla.
Jak się dowiedzieliśmy, Czesław K. mieszkał samotnie. Poza dolegliwościami, na które uskarżał się dyspozytorce, chorował na cukrzycę. Przez wiele lat był dyrektorem Państwowej Szkoły Muzycznej w Chełmie.
Napisz komentarz
Komentarze