- Miałem poczekać z tym do końca audytu, ale w tej sytuacji przychyliłem się do prośby pani dyrektor - mówi starosta Piotr Deniszczuk.
Jolanta Krop, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Chełmie, wypowiedzenie złożyła 31 stycznia wraz z wnioskiem, by nie musiała już świadczyć pracy. Od razu też poszła na zwolnienie lekarskie. Jej obowiązki, na okres trzech miesięcy, powierzono Barbarze Gil, kierowniczce działu instrumentów rynku pracy.
Niektórzy twierdzą, że dyrektor Krop nie była lubiana przez zarząd powiatu, bo nie należała do PSL-u.
- Powołałem też innych dyrektorów wydziałów, którzy "zieloni" nie są, chociaż ostatnio nominowana pani dyrektor Ryszkiewicz należy do partii - odpowiada na zarzut Deniszczuk. Z podejrzeń o preferowanie pracowników należących do partii ludowców nic sobie nie robi.
Wstępny raport trafił na biurko
Pisaliśmy już, że w PUP w Chełmie rozpoczął się audyt. Informacja o wstępnych wynikach już została przygotowana na piśmie i przedłożona staroście.
- Rozważałem nawet możliwość jej zwolnienia, ale kierując się jej dobrem osobistym, po konsultacjach ze współpracownikami, odstąpiłem od tego - mówi Deniszczuk.
Audytor opracował dwie strony uwag. Stwierdził m.in. że statut i regulamin organizacyjny w PUP są nieaktualne. Nie było też opracowanego zakresu czynności dyrektora. Wnioski dyrektora odnośnie zmian regulaminu organizacyjnego nie były właściwie uzasadniane i nie wynikały z rzeczywistych analiz finansowych, organizacyjnych i potrzeb PUP. Osoby oddelegowane lub zatrudniane do realizacji projektów, po ich zakończeniu nie były zwalniane, a osobom oddelegowanym nie zmniejszano wcześniej podwyższonych na ten czas wynagrodzeń. Co jednak najbardziej bulwersuje dyrektorkę, w informacji zawarto opinię, że utrzymywano przerosty zatrudnienia, ujawnione w trakcie oddelegowania pracowników do projektów. Trudno jest się z tym zgodzić szefowej chełmskiego urzędu pracy.
- Regulamin organizacyjny PUP jest optymalny i zgodny z zadaniami realizowanymi przez urząd - argumentuje Krop.
Jej zdaniem regulamin jest podobny do obowiązujących w innych urzędach pracy, a jego zmiany były zgłaszane stosownie do potrzeb. Nie wszystkie dotąd zaakceptowano. Zarzut dotyczący zakresu jej czynności też nie może być skierowany do niej.
- Zakres moich czynności powinien być opracowany przez starostę. Z uwagi na jego brak pracowałam na podstawie regulaminu organizacyjnego i otrzymanych upoważnień - wyjaśnia dyrektorka.
Jej zdaniem nie miała możliwości zwalniania pracowników oddelegowanych do realizacji projektów, bo byli oni nadal pracownikami PUP. Po zakończeniu projektów nie zmniejszała ich wynagrodzeń, bo w międzyczasie wzrosły płace minimalne.
Audytor zauważył też, że w urzędzie pracy nie opracowano planu działań oszczędnościowych i nie było dyscypliny wydatkowej. Szukano oszczędności w obszarach małych kwot, a więc podejmowano działania pozorne, a niegospodarnie i nieoszczędnie wprowadzono podwyżki wynagrodzeń, przy jednoczesnym wypłacaniu wielu dodatków i nagród.
- Zmniejszenie naszych wydatków było możliwe głównie poprzez zmniejszenie zatrudnienia, gdyż wydatki rzeczowe stanowią tylko 8 proc. budżetu jednostki. Nie zatrudniłam nowych pracowników. Od 2013 r. do końca 2016 r. zmniejszyłam zatrudnienie o 7 osób. W styczniu 2017 r. wypowiedzenie dostały kolejne 3 osoby. Trzy osoby pracują na część etatu. Zmniejszyliśmy też wydatki za wynajem lokali - broni się dyrektorka.
Od 2014 roku pracownikom PUP przyznawane były nagrody za efektywność działań. Pieniądze pochodziły z ministerstwa i nie obciążały budżetu powiatu. Chełmski urząd był wówczas w czołówce najlepszych w kraju. Wszyscy pracownicy otrzymali nagrody, poza dyrektorką. Dodatki specjalne były też wypłacane z innych źródeł niż budżet PUP.
Była upomniana i kontrolowana
W ostatnim czasie na dyrektorkę Krop starosta nałożył karę porządkową. Ukarał ją za złą organizację obsługi klienta w dziale rejestracji w dniu 18 stycznia. Jest tym zaskoczona, bo złożyła wyjaśnienia, że przesuwała pracowników do obsługi petentów i dzięki temu wszyscy zostali zarejestrowani. Krop napisała protest do starosty, a jeżeli kara nie zostanie cofnięta, zapowiada, że złoży sprawę do sądu pracy.
- Nie można nie reagować na odsyłanie petentów. Nie może być tak, że ktoś chodzi cztery miesiące po zaświadczenie o odbytym stażu. To jest nie do pomyślenia - komentuje sprawę Deniszczuk.
Audyt w pośredniaku nadal trwa. Do urzędu pracy starosta skierował także dyrektora DPS w Nowinach Marcina Kopciewicza. Do jego zadań należy dostosowanie regulaminu organizacyjnego jednostki tak, by nie było w urzędzie kolejek petentów. Kopciewicz podpisał umowę zlecenie na kwotę 4 tys. zł. Gdy wykonuje zadania w starostwie, w DPS-ie bierze sobie urlop.
teraz czytane:
Napisz komentarz
Komentarze