Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 24 listopada 2024 08:18
Reklama Stachniuk Super Optyk - Black Week
Reklama

Lekarze przegięli z teleporadami

Najpierw opublikowano listę przychodni lekarzy rodzinnych, z którymi NFZ nie podpisze umowy, bo ponad 90 procent porad odbywała się przez telefon, a potem zakomunikowano, że raporty są weryfikowane. W konsekwencji wszystkie przychodnie będą miały kontrakty.
Lekarze przegięli z teleporadami

Na czarnej liści Narodowego Funduszu Zdrowia znalazła się przychodnia Prof-Med. Sp. z o.o. za Chełma. Tymczasem wielu pacjentów, którzy tam się leczą, uważa, że to jakieś nieporozumienie.

– Nigdy, gdy była taka potrzeba, nie odsyłano mnie z kwitkiem – mówi pani Joanna. – Nawet w apogeum pandemii. Bez sensu jest natomiast chodzenie do przychodni po receptę na leki, które biorę od kilku już lat. 

Zaskoczenia obecnością jego przychodni na „czarnej liście” nie krył Mariusz Cios.

– Nigdy nie pozwoliłbym sobie na takie traktowanie pacjentów – mówi. – Odpowiadam za nich i za personel, który zatrudniam. Nigdy nie zamykaliśmy się przed pacjentem. Prowadzimy szczepienia przeciw Covid-19. Normalnie pracuje rehabilitacja. Mamy kontrakt na stomatologię dziecięcą. My naprawdę działamy dla dobra naszych pacjentów. 

Właściciel Prof-Med. przyznaje, że było nerwowo.

- Wiele osób dzwoniło z pytaniem, czy to prawda? Gdzie będą się leczyć? Ale były też telefony od osób, które pytały o możliwość zaopcjowania się w naszej przychodni.

Skąd w takim razie ponad 90 proc. udział teleporad w wizytach pacjentów? Wynikać może z błędów w kodowaniu świadczeń.

– Ja jestem od leczenia, a nie informatyki - mówi Cios. I wyjaśnia, że w systemie najprawdopodobniej ustawiona była dla pacjenta teleporada, a później już nikt do tego nie wracał.

Sprawa została wyjaśniona i kontrakt podpisany. NFZ wyjaśnił, że po zweryfikowaniu raportów oraz złożeniu przez przychodnię korekt, umowa została przedłużona do końca 2022 r. Pacjenci nie muszą więc szukać nowej przychodni i nowego lekarza.

Tymczasem skontaktował się z nami pacjent, którego żona chciała skorzystać z wizyty u lekarza w przychodni MSP ZOZ przy ulicy Połanieckiej.

- To niepoważne – mówi. – Najpierw nie mogliśmy się dodzwonić. Zrezygnowałam i postanowiłem następnego dnia osobiście pójść do przychodni, by zarejestrować żonę. Byłem tam przed siódmą. Kiedy wreszcie dostałem się do środka, pełny nadziei, że lekarz ją przyjmie jeszcze tego samego dnia, dowiedziałem się, że i owszem, mogę zapisać żonę, ale na… teleporadę.

Musiał długo przekonywać panie w rejestracji, że z schorzenie, jakie ma małżonka, lekarz musi obejrzeć.

- Nie rozumiem tego wszystkiego. Znoszą obostrzenia, restauracje otwarte, można organizować koncerty, wydarzenia sportowe, urzędy wróciły do normalnej obsługi petentów, coraz więcej osób jest zaszczepionych, a w dalszym ciągu dostęp do lekarza jest utrudniony – dodaje mężczyzna. - Chyba nie tak powinno być. I myślę sobie, że dobrze się stało, że NFZ postraszył trochę lekarzy. Wszystkich. Bo nawet ci, których nie było na "czarnej liście", zastanowią się, że nie tędy droga, bo mogą stracić kontrakt.

Choć lekarze rodzinni doszli do porozumienia z resortem zdrowia i NFZ, rząd nie wycofał się z pomysłu wypowiadania kontraktów placówkom, które udzieliły więcej niż 90 proc. porad zdalnie. Na razie zrywania umów nie będzie, ale taka możliwość ma zostać wprowadzona do przepisów. Z kolei placówki, które przyjmowały pacjentów nie tylko przez telefon, mają szanse na nagrody. Minister zdrowia i prezes NFZ zapowiedzieli, że przychodnie, które w dobie pandemii skupiają się na bezpośrednim kontakcie z pacjentami, otrzymają finansowe premie.

Teraz czytane: Tempo szczepień zwalnia, więc rząd apeluje do... kościoła

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklamareklama Bon Ton
Reklamadotacje rpo
Reklama
Reklama